O nowej książce Wojciecha Kuczoka „Proszę mnie nie budzić” (WAB) pisze Piotr Kępiński.
„Proszę mnie nie budzić” najnowsza książka Wojciech Kuczoka to literatura sauté. W małej ilości tłuszczu ale za to rozgrzanym bardzo Kuczok wysmażył całkiem spójne i niebanalne treści. I chociaż z przymrużeniem oka skreślił wszystko, to trzeba podkreślić: snu nie zbagatelizował, siebie we śnie spróbował zdefiniować a i świat wokół również.
A zaczął, oczywiście, nie mogło być inaczej, od Junga a konkretnie od cytatu z tegoż: „Człowiek jest ofiarą snu, nie zaś jego autorem”. Uzupełniając owo motto, można za uczniem Freuda dodać jeszcze: „w każdym z nas jest ktoś kogo nie znamy. Przemawia do nas w snach i tłumaczy że widzi nas zupełnie inaczej, niż my – siebie”.
No i mamy punkt wyjścia. Mamy Kuczoka jak na dłoni, prawie nagiego, tłumaczącego się trochę, trochę tłumaczonego, zakompleksionego ale i odartego z kompleksów poprzez ciężką pracę, zawsze niejednoznacznego, trochę niezdarnego literacko ale do tej niezdarności się przyznającego (co cenne), trochę za bardzo wycofanego…
Uroczy jest przecież kiedy pisze we wstępie: „To nie ja napisałem tę książeczkę. Napisała się sama, we śnie, z inspiracji mojej Żony Agafii, kultywującej rodzinną tradycję robotności. Agafia na co dzień prezesuje fundacji, więc lubi dobrze doglądać. Tępi w zarodku wszelkie znamiona gnuśności, jest nieprzejednaną prześladowczynią mężczyzn leniwych. Zalec w jej obecności na kanapie pośrodku dnia to grzech śmiertelny, a poobiednia drzemka to świętokradztwo najwyższej rangi. Aby pofolgować swoim upodobaniom do sjesty, musiałem więc przekonać ją, że śpiąc, także ciężko pracuję”.
No to Kuczok sobie pospał pracowicie i dzięki temu dał się poznać z innej nieco strony. Widzimy go (i bohaterów jego snów) w stanie nieważkości orbitujących między znaczeniami większymi i mniejszymi, między wiedzą i niewiedzą, mówiącego rzeczy oczywiste w sposób sympatyczny ale podsuwający też obrazy przejmujące i zupełnie niebanalne.
Jego miniatury, w wielu momentach to świetne wierszowane szkice przepisywane ze snów (a nie zawsze się to udaje, czego doświadczył Aleksander Wat, opowiadając w „Moim wieku” o tym jak to kiedyś we śnie usłyszał wiersz arcydzielny, próbował go zapisać, niestety nad ranem widząc rezultat załamał ręce…). Czuć w nich wrażliwość, dyscyplinę, uwagę, wyobraźnię, rozwagę i dbałość o formę nienadętą.
Wojciech Kuczok, prozaik, krytyk filmowy, scenarzysta. Ukończył Uniwersytet Śląski. Współpracownik „Tygodnika Powszechnego”, „Res Publiki Nowej” i miesięcznika „Kino”; doktorant filmoznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim. W latach 90. należał do grupy poetyckiej „Na Dziko”. Autor powieści Gnój, za którą dostał w 2003 r. Paszport „Polityki”, Nagrodę Literacką NIKE w 2004, a także nagrodę Krakowska Książka Miesiąca (marzec 2004 r. – mieszkał w tym czasie w Krakowie). Napisał też scenariusz do filmu Magdaleny Piekorz Pręgi, który zdobył w 2004 główną nagrodę na festiwalu filmowym w Gdyni. Od 1992 roku publikował swoje wiersze i opowiadania w prasie kulturalnej i literackiej. Speleolog, w latach 1982-2010 spenetrował ponad 800 obiektów jaskiniowych.