Natalia Gorbaniewska nie żyje. Ta wiadomość dopadła wielu z nas wieczorem 29 listopada. Nagła, bezwzględna, niewyobrażalna i chciałoby się bardzo, żeby okazała się niewiarygodna. Niestety, była i jest prawdziwa. Stanęła mi przed oczami serdecznie uśmiechnięta twarz Pani Natalii, widziana bardzo niedawno, dopiero co, w drugiej połowie października tego roku.
Spotkaliśmy się wówczas na posiedzeniu jury Nagrody Angelus, uczestniczyliśmy w uroczystości wręczenia tej nagrody Oksanie Zabużko. Nic nie zapowiadało katastrofy. Istnienie Pani Natalii, energicznej, radośnie życzliwej, naturalnie przyjaznej, było oczywistością.
Jej drobna sylwetka, w dłoni papieros palony podczas przerwy, oczy za szkłami okularów i brzmienie jej głosu trzymają się teraz kurczowo mojej pamięci.
Natalia Gorbaniewska przewodniczyła jury Literackiej Nagrody Europy Środkowej Angelus od początku, od 2006 roku. Spotykaliśmy się kilka razy do roku, rozmawialiśmy, rozmawialiśmy, rozmawialiśmy. Byłem i jestem pod wrażeniem jej głębokiego rozumienia i odczuwania literatury.
Doskonale wiedzieliśmy, kim jest ta może niepozorna, ale magnetycznie przyciągająca osoba. Wiedzieliśmy, że jest znaną rosyjską poetką, autorką kilkunastu tomików wierszy. Wiedzieliśmy, że jest wybitną tłumaczką polskiej literatury i jej wielką miłośniczką, że znakomicie przyswoiła Rosjanom Miłosza, Hłaskę, Konwickiego, Mrożka, Herlinga-Grudzińskiego, Michnika i innych. Jej własne wiersze wyśmienicie spolszczył Stanisław Barańczak.
Wiedzieliśmy, że jest heroicznym, niezłomnym człowiekiem. To ona, wraz z kilkami innymi bohaterskimi osobami, odważyła się 25 sierpnia 1968 roku zaprotestować w samym środku Moskwy, na Placu Czerwonym, przeciw inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację. Przypłaciła to więzieniem, przymusowym zamknięciem w szpitalu psychiatrycznym i wreszcie emigracją.
Wiedzieliśmy, że Pani Natalia jest naszym, Polaków, oddanym przyjacielem.
Nie wiedzieliśmy, że już Jej nie zobaczymy.
Andrzej Zawada, juror Angelusa