Czapski Józef „Wyrwane strony” Józefa Czapskiego (ZL) to dziennik nie na pokaz pomyślany, ale jako kontrola oddechu dnia.
Józef Czapski: Chyba najlepsze, co napisałem, to są moje dzienniki […]. Wyraziły mnie najwięcej i z tego powodu literacko są najlepsze.
Konstanty A. Jeleński: Jedyny swego rodzaju dziennik i najwierniejszy autoportret.
Wojciech Karpiński: Szkice snów, książek, problemów, obrazów w Wyrwanych stronach należą do najważniejszych dzieł polskiej prozy XX wieku, polskiej prozy w ogóle.
Barbara Toruńczyk: Józef Czapski (1896–1993) od wczesnej młodości prowadził dziennik. W Warszawie podczas okupacji uległ zniszczeniu cały zbiór jego zapisków. Kiedy po wojnie osiadł we Francji w podparyskim Maisons-Laffitte na poddaszu domu będącego siedzibą redakcji miesięcznika „Kultura”, powrócił do dawnego zwyczaju. Przez kolejne lata zapełniał duże kajety oprawne wpierw w czarne, potem w szare okładki. […] Przepisywał cytaty z lektur i ulubionych wierszy. Zapiski prowadził piórem, flamastrem, ołówkiem – zawsze odręcznie, coraz trudniejszy mi do odszyfrowania literami, porównywanymi przez przyjaciół do hieroglifów. Często skrótowe, rzucane na papier dla siebie same go, dla postronnych nie były w pełni czytelne nie tylko ze względu na charakter pisma. Przeplatał w nich języki, który mi władał – polski, francuski, niemiecki, rosyjski; imiona, familiarne zdrobnienia i inicjały osób, a także całe zwroty, które go zastanawiały lub uderzały trafnością, przechwycone z cudzych listów, dzienników, zwierzeń. Odnotowywał spotkania, wydarzenia artystyczne, polityczne, tytuły książek, obrazy, nad który mi pracował, nazwiska lub inicjały osób, którym je sprzedał lub darował, adresy, numery telefonów. Sny. Te szybkie notatki, tworzące wątek wydarzeń wdzierających się w jego pracę artystyczną, przetykały rozmyślania, jakimi żył. Był człowiekiem kontemplacji. Odczuwał zarazem silny głód ludzi, podróży, aktywności, spotkań. Świata, którego oblicze i przemiany obserwował z pasją.