Artystka

Opowieść o Zofii Stryjeńskiej to gotowy materiał na film. Żywiołowa artystka, kobieta sukcesu, która kłopoty dzieliła na równi ze sławą, pod wieloma względami ikona 20-lecia międzywojennego. Motywy z jej prac pojawiały się na kartach pocztowych, w kalendarzach, na talerzach i kubkach. Do przesytu. Portret malarki kreśli Angelika Kuźniak w książce „Stryjeńska. Diabli nadali”.

Zofia Lubańska (panieńskie nazwisko Stryjeńskiej) urodziła się w Krakowie w 1991 roku, tam złapała bakcyla sztuki, poznała przyszłego męża, architekta Karola Stryjeńskiego, mimo że później malarka opuściła rodzinne miasto, to związki rodzinne i emocjonalne były silne. Podobne emocje budziło Zakopane. Stryjeńska do wybuchu II wojny światowej mieszka w Warszawie, ale to w Krakowie żyje jej matka, a troje dzieci malarki podróżują między Krakowem a Warszawą – u matki bywając gościnnie. Podczas wojennej zawieruchy to Kraków będzie dla niej schronieniem, a kiedy zdecyduje się wyjechać z Polski będzie wiodła życie na walizkach. Osiadła w Genewie (tam zmarła w 1976 roku), ale pobyt w tym szwajcarskim mieście upływał pod znakiem przeprowadzek i podróży do Paryża albo Brukseli.

Angelika Kuźniak ułożyła opowieść o Stryjeńskiej chronologicznie. Narracje autorki urozmaicają fragmenty dzienników i listów Stryjeńskiej, fragmenty wspomnień i opinie znajomych i rodziny. W książce znalazły się też zdjęcia dokumentujące życie bohaterki. Warto zatrzymać się nad uwagami i opisami Stryjeńskiej. Z cytowanych fragmentów można wyłuskać opinie malarki na temat własnej drogi artystycznej i fascynacji dotyczących obyczajowości ludowej czy autorskiego ujęcia mitologii Słowian (artystyczny koncept), ale to także świadectwo czasów i relacji społecznych jakie wówczas panowały. Spoglądając na sukces i szeroki zasięg sztuki Stryjeńskiej, a nawet jej eksploatację w czasach PRL, aż trudno uwierzyć, że pierwsza powojenna monograficzna wystawa jej prac odbyła się w Polsce dopiero w 2008 roku. Warto w tym miejscu odnotować, że w 1991 roku nakładem wydawnictwa Zakładu Narodowego imienia Ossolińskich ukazała się publikacja autorstwa Marii Grońskiej łącząca krótką prezentację biografii artystki z przedstawieniem wybranych prac. Maria Grońska napisała też wstęp do pamiętnika Stryjeńskiej. I choć Stryjeńska poprzez popularność przedstawień artystycznych była obecna stale w masowym odbiorze, to książka Kuźniak stara się pokazać osobisty portret malarki w szerszej perspektywie, co z całą pewnością przełoży się na ponowne zainteresowanie jej sztuką.

Historia życia Stryjeńskiej jest barwna. Jako młoda dziewczyna postanawia zostać malarką, najpierw uczy się w Krakowie, aby studiować wybiera się do Monachium podając się za mężczyznę (uczelnia nie przyjmowała kobiet). Kiedy robi się gorąco i grozi jej zdemaskowanie wraca do Krakowa. Szybko odnosi pierwsze sukcesy i dostaje dobre recenzje. Jej związek i małżeństwo z Karolem Stryjeńskim to pasmo namiętności przeplatane awanturami i rozstaniami. Stryjeńska zarzuca mężowi z goryczą, że najbardziej ceni w niej jej sztukę. Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę na jakiś czas wyjeżdżają do Paryża, gdzie Stryjeńska m.in. poznaje Olgę Boznańską. Po powrocie oboje robią karierę. W 1925 roku zdobywa w Paryżu na Międzynarodowej Wystawie Sztuki Dekoracyjnej cztery Grand Prix. Para w końcu rozwodzi się, Karol zostaje w Zakopanem, a Stryjeńska wyjeżdża z Krakowa do Warszawy. Dzieci zostają z ojcem i siostrą męża. Choć Stryjeńska odnosiła artystyczne sukcesy, to mimo dobrych zleceń nieustannie zmagała się z problemami finansowymi, a sytuacja pogłębiła się w latach 30. Stryjeńska nie była już wówczas w grupie artystów uprzywilejowanych, poza tym moda na jej sztukę osłabła. Starała się utrzymać za wszelką cenę, czasem wikłając się w niekorzystne umowy, albo tworząc masowo prace na zamówienie. Była w kręgu znajomych żony ministra Becka co z różnym powodzeniem pomagało jej w zdobywaniu zleceń. Miała mnóstwo długów, m.in. w skarbówce. Kiedy wybucha wojna malarka obserwując grozę nalotów i zniszczeń decyduje się uciec do Krakowa. Obok refleksji na temat okupacji kraju i niechęci wobec Niemców, odnotowuje z przekąsem, że tyle miast zniszczyli, a miejsca gdzie jest rejestr jej weksli żadna bomba nie tknęła. W Krakowie zajmuje się m.in. tworzeniem plakatów reklamowych i żyje w biedzie zmagając się w tym czasie z chorobą weneryczną. Podejmuje też starania o uzyskanie szwajcarskich paszportów dla siebie i dzieci (ojciec jej byłego męża – słynny architekt Tadeusz Stryjeński urodził się pod Genewą). Kończy się wojna. Dzieci Stryjeńskiej opuszczają Polskę (jeden z jej synów walczył we Francji, a potem przybywał w obozie jenieckim i dostał się do Szwajcarii). Wyjazd Stryjeńskiej z Polski to prawdziwa epopeja. Zdanie zmienia wielokrotnie. Za kolejnym podejściem wreszcie opuszcza kraj. Finansowo i organizacyjnie pomaga jej m.in. Jerzy Putrament. Stryjeńska często odnotowuje, że nie interesuje jej polityka, której nie ceni ani nie rozumie. Dostrzega napięcia polityczne i zmiany, ale w książce Angeliki Kuźniak nie jest to temat wiodący.

Twórczość Stryjeńskiej oparta na przedstawieniach figuratywnych, czerpiąca z folkloru, legend i fantazji ujmowała ekspresją i żywą kolorystyką, a także humorem. Z cała pewnością do kluczowych konceptów trzeba zaliczyć jej wizje mitologii słowiańskiej. Stryjeńska wywarła istotny wpływ na sztukę dekoracyjną, projektowała też kostiumy do przedstawień.

 Patrycja Spychalska

Angelika Kuźniak „Stryjeńska. Diabli nadali”, Wydawnictwo Czarne 2015