„Obrazy Londynu” Wojciecha Karpińskiego to portret wielokrotny miasta dawnego i dzisiejszego, jego artystów, kolekcjonerów i polityków.
Przeplatają się tu rozmowy, zasłyszane historie, spotkania i sny. To dziennik podróży inicjacyjnej, dialog między sztuką a życiem. Przewodnikiem w tej wędrówce jest — nieuchwytny i fascynujący — londyński gospodarz autora, którego sylwetka stanowi ważną część tej książki.
6 marca 2015 odbędzie się w Londynie wieczór autorski Wojciecha Karpińskiego z okazji wydania książki „Obrazy Londynu” (Polski Ośrodek Społeczno Kulturalny, 238-246 King Street, godz. 18.00).
Swoją książkę tak charakteryzuje sam Karpiński: „Obrazy Londynu, oglądane w muzeach, zapisane w murach miasta, domagające się odczytania, świadectwa historii, kultury, cywilizacji, polityki — w jakim stopniu pozwalają nam mówić do siebie i do innych, w jakiej mierze otwierają przed nami nowe światy, jak powodują, że stajemy się bogatsi?
Te pytania stanowią od lat tło moich wędrówek po muzeach, mojego oglądania obrazów. W kościołach i galeriach Londynu wchodzę między cienie, ale czuję się dużo mocniej związany z ziemią. Otwierają się przede mną nowe okna, nowe karty przeszłości ożywają. Wzmacnia się pamięć i wyobraźnia”.
Karpiński urodził się 11 maja 1943 w Warszawie. W 1966 ukończył studia romanistyczne na Uniwersytecie Warszawskim, następnie studiował tam filozofię, a od 1967 prowadził zajęcia z literatury francuskiej. W latach 60. związał się ze środowiskiem paryskiej „Kultury”, gdzie od 1970 publikował pod pseudonimami.
W 1970 doktoryzował się, w tym samym roku został usunięty z UW w związku ze skazaniem jego brata Jakuba Karpińskiego w procesie politycznym (tzw. proces taterników). W latach 1971–1973 był sekretarzem Komitetu Neofilologicznego Polskiej Akademii Nauk. W latach 1972–1979 redagował rubrykę „Literatura francuska” w „Pamiętniku Literackim”. W połowie lat 70. redagował w „Tygodniku Powszechnym” rubrykę „Tematy i refleksje”. W 1974 został członkiem redakcji miesięcznika „Twórczość”. W 1975 podpisał tzw. List 59, przeciwko zmianom w Konstytucji PRL. Uczestniczył w pracach Polskiego Porozumienia Niepodległościowego. W 1979 wraz z Marcinem Królem założył pismo „Res Publica”.
Od 1980 należał do „Solidarności”. W 1981 wyjechał do USA na zaproszenie U.S. International Agency (Educational and Cultural Agency). Po ogłoszeniu stanu wojennego 13 XII 1981, mimo że przebywał w USA, znalazł się na oficjalnej liście internowanych tzw. „ekstremistycznych działaczy „Solidarności” oraz innych nielegalnych organizacji” ogłoszonej na łamach „Trybuny Ludu” (17 XII 1981). W 1982 roku prowadził wykłady na wydziale nauk politycznych Yale University. W marcu 1982 roku zeznawał przed Komisją Spraw Zagranicznych Senatu USA w sprawie represji w PRL. W latach 1982–2002 należał do komitetu wykonawczego Funduszu Pomocy Niezależnej Literaturze i Nauce Polskiej w Paryżu. Od 1982 jest członkiem redakcji „Zeszytów Literackich”.
Wykładał na Yale University (1982), University of Texas (1990) i New York University (1994–1995). W latach 1982–2008 pracownik naukowy Centre National de la Recherche Scientifique w Paryżu. Od 1982 mieszka we Francji.
Tak o Karpińskim pisał w roku 1989 w „Tygodniku Powszechnym” Stefan Kisielewski: „Powtarzam, trzeba umieć czytać! Ostatnio w tej materii miałem ciekawą kontrowersję. Odwiedził mnie mój hagiograf, biograf i przyszły nekrologista, Wojciech Karpiński, ostatnio niestety kandydat na pięknoducha, wielbiciel Gombrowicza, włoskiego renesansu oraz rozmaitych lirycznych wierszyków. Zastał mnie pogrążonego w lekturze, a stół mój przykrywały rozmaite pisma: „Argumenty”, „Prawo i Życie”, „Sztandar Młodych”, „Szpilki”, „Żołnierz Wolności”, „Sygnały” (tygodnik kolejarza), „Miesięcznik Literacki”, „WTK”’, „Perspektywy”, „Zielony Sztandar” i inne.
Młody Wojciech załamał ręce w ogromnym zdumieniu. — Co znaczy ta masowa lektura?! — jęknął. — Cóż mają wspólnego z sobą te dziwacznie podobierane tytuły?! Czyż to nie jakaś aberracja?! Czy nie lepiej czytać piękne książki?!
Odrzekłem na, to Wojciechowi poufale Karpiem zwanemu (rzadka to dzisiaj ryba), że popełnia błąd taki jak doktor Watson, który, znajdując w gabinecie współlokatora swego Sherlocka Holmesa, lektury z najrozmaitszych, na pozór nie powiązanych ze sobą dziedzin wiedzy, pochopnie wnioskował o tegoż Holmesa niepoczytalności, ani się domyślając, jaki jest jego prawdziwy zawód. Tymczasem ja również tropię (staram się) współczesną psychologię; usiłując odcyfrować jej wspólność w miejscach najrozmaitszych, gdzie manifestuje się ona w sposób organiczny i naturalny, niewymuszony, bo mimowolny. To co w niej jest codzienne i normalne a dla mnie, ukształtowanego czasach Gombrowiczowskich, niezwykłe, to właśnie stanowi miąższ naszej rzeczywistości, jej budulec. Ale kto z tego budulca zrobi literaturę?! I to literaturę o własnościach poznawczych?! Bo Gombrowicz, jak słusznie zauważył tenże Wojciech Karpiński, poznawał głównie własne wnętrze, z którego czerpał materiał do pewnych uogólnień. Też piękna metoda, ale nie mogą wszyscy robić tego samego. Zwłaszcza gdy ktoś bardzo sobie ceni zewnętrzne realia, związane z czasem i miejscem, ktoś, kto może bardziej by wolał je kolekcjonować i uwieczniać, niż analizować, tudzież przesycać swoim wnętrzem. Są różne gusta i różne epoki.
Karp próbował protestować w imię, jak ja mniemam, przebrzmiałych tutaj i artystowskich ideałów, lecz nie rozumiał, że jest w tym dla mnie również, choć à rebours egzotyczny, bo on człek urodzony i wychowany po wojnie, potraktowany być musi dialektycznie, nie jako subiekt, lecz jako twór i świadectwo epoki: gdy ze mną na pozór rozmawia, to w istocie wcale nie rozmawia, lecz o czymś świadczy. Wojciech wyczuł jednak po chwili beznadziejność swego położenia i wyszedł, wzruszając ramionami oraz pukając w czoło (własne). Ładnie będzie teraz wyglądać mój nekrolog!”