Świat Soni

O powieści Kateryny Babkiny „Sonia” (Wschodni Express – seria wydawnicza publikowana przez Warsztaty Kultury w Lublinie w ramach Festiwalu Wschód Kultury – Inne Brzmienia) pisze Piotr Kępiński. 

Ukraińska proza wyrasta na europejskiego hegemona. Co roku, jak królik z kapelusza wyskakują nowe nazwiska, doskonałe książki, nowe pomysły, błyskotliwe historie i fantastyczne narracje. O dziwo, całkiem dużo tych nazwisk pochodzi z Iwano-Frankowska (dawnego Stanisławowa). Być może jest tak, jak napisał niedawno Ołeksandr Bojczenko, że do tego Iwano-Frankowska trafiła kiedyś dziwna partia wina, po spożyciu której duża część miejskiej populacji rzuciła się malować, pisać i rymować. Z sukcesem, dodajmy. 

Kateryna Babkina, zupełnie w Polsce nieznana autorka (aczkolwiek w ubiegłym roku ukazało się tłumaczenie jej zbioru opowiadań „Szczęśliwi nadzy ludzie”) wydała właśnie nakładem lubelskich Warsztatów Kultury powieść, której tytuł specjalnie nie powala – „Sonia”. Niemniej treść to czysty majstersztyk, dojrzałość i świeżość w jednym. Rzecz tłumaczył, oczywiście, Bohdan Zadura, który w przekładach z języka ukraińskiego jest chyba bliski mistrzostwu.

Babkina, która naturalnie urodziła się w Iwano-Frankowsku, na Ukrainie jest już autorką dosyć znaną. To nie tylko pisarka ale także scenarzystka i menedżerka kultury, autorka kilku tomików poezji (debiut „Ognie św. Elma”, 2002), wspomnianej powieści „Sonia” (która na Ukrainie miała premierę w roku 2013), zbiorów opowiadań, książek dla dzieci, a także scenariuszy filmowych oraz sztuki „Hamlet Babylon”, wystawianej w Kijowie, Genewie i Wiedniu. Jej twórczość tłumaczona jest na angielski, czeski, francuski, hiszpański, niemiecki, szwedzki, rumuński, rosyjski i hebrajski. 

„Sonia” jest z jednej strony powieścią drogi a drugiej opowieścią o poszukiwaniu własnej tożsamości. Widzimy młodą Ukrainkę, która za jakiś czas zostanie matką. Czy jest szczęśliwa? Nie. Nieszczęśliwa? Też chyba nie. Na pewno, znajduje się na skraju, albo raczej na pograniczu. Żeby w przyszłości lepiej zrozumieć dziecko Sonia udaje się w podróż w poszukiwaniu swojego ojca. Poszukiwania, jak się zdaje, z góry skazane są na porażkę. Sonia wyjeżdża po to, żeby nie znaleźć. W swoim własnym życiu nie znalazła prawdziwego przyjaciela. Nie znalazła męża. Nie miała pełnej rodziny. Świat jest z gruntu niespełniony i niepełny – zdaje się mówić. Mimo to podejmuję tę próbę, przemierza całą Europę, spotyka nawet człowieka z którym mogłaby spędzić życie ale okazuje się to złudzeniem. Jak wszystko. Realna zdaje się, jest tylko śmierć, którą widzi na plakatach w Lublinie – przez który przejeżdża w drodze donikąd. 

Świat Soni jest obcy i niezrozumiały. A i sama powieść, bywa, że ucieka czytelnikowi w rejony mroczne a nawet metafizyczne. Aczkolwiek, to trzeba podkreślić, „Sonia” to opowieść realistyczna. Niemniej jednak  autorka, czasami, tak sugestywnie opisuje przeżycia bohaterki, że wchodzimy w świat który nie do końca ogarniamy. Od prostych i przejrzystych opowieści „berlińskich” Babkina potrafi jednym zręcznym skrótem „przenieść” czytelnika do Albanii, a tam mrok, Cyganie, patelnie, metafory, handel, ciemne jeziora, słowem: inferno. 

W opisach Babkina nie ma sobie równych. Jej narracja jest spokojna ale słowa i metafory potrafią wbić w fotel. Scena w której główna bohaterka kocha się ze świeżo poznanym Kajem jest perełką, jakich we współczesnej literaturze bardzo mało. 

To dojrzała, pełna i prawie doskonała powieść. Czy zwiastun wielkiego talentu? Wszystko wskazuje na to, że tak.