Kępiński o Herlingu

Proza Gustawa Herlinga – Grudzińskiego to wdech. Jego „Dziennik pisany nocą” to wydech i szeroka, lekka fraza. Te dwa pisarskie światy autora „Podróży do Burmy” zawsze się przenikały i uzupełniały. Ale to do Dzienników „wchodziła” proza a nie odwrotnie, nasycając je niespodziewanymi wątkami i bardziej mięsistym językiem. Kto wie? Może stąd sukces i czytelnicze wzięcie tychże. Piotr Kępiński pisze o „Dziennikach 1957-1958” Herlinga-Grudzińskiego (Wydawnictwo Literackie). 

Dobrze się stało, że Marta Herling (córka pisarza) i Włodzimierz Bolecki zdecydowali się wydać „Dziennik 1957-1958” w którym widać korzenie, tego co miało dopiero powstać. Bo chociaż nie jest to dzieło nadzwyczajne pod względem literackim, to niezwykle ciekawe jeżeli chodzi o tematykę, szczerość (jakiej później będzie brakować albowiem pisarz odrzuci poetykę journal intime) a także opis życia codziennego, uczuciowego i politycznego (gdzieniegdzie). 

Jak napisał w przedmowie Bolecki: „Dziennik 57–58 obejmuje kilkanaście miesięcy, od 1 I 1957 do 21 V 1958 roku (z przerwą w drugiej połowie 1957 roku), i urywa się równie niespodziewanie (opisem podróży do Kalabrii i na Sycylię), jak się zaczyna. Mimo tak krótkiego okresu tekst ten stanowi jednak niezwykły dokument twórczości (i – w twórczości) pisarza. Są w nim bowiem już niemal wszystkie elementy poetyki Dziennika pisanego nocą – przyszłego, największego dzieła Herlinga-Grudzińskiego”. 

W odnalezionych (jakiś czas temu) Dziennikach widzimy pisarza jeszcze niepewnego, który nie zaaklimatyzował się w Neapolu. Ma już grono przyjaciół niemniej jednak nie czuje pod stopami pewnego literackiego gruntu. Współpracuje z Kulturą, z Radiem Wolna Europa, pisuje artykuły do Tempo Presente  i do Wiadomości ale co jakiś zwierza się sam przed sobą z własnych słabości: „Po długiej i straszliwej jałowości, po rozpaczy – noc w Aosta i pomysł „Wieży śmierci” – kontynuacji de Maistre’a. Od dawna już tak nie czułem tematu. Trzeba jednak spalić najpierw te kilkadziesiąt stronic powieści, które kosztowały mnie 2 lata męki i bezużytecznej pracy – jeśli tego nie zrobię, nie opędzę się przed pokusą powrotu, przed jeszcze jedną próbą uratowania tej od pierwszego słowa nieudanej powieści”. 

To bardzo charakterystyczny fragment Dzienników, które tylko szczątkowo dotykają nowej włoskiej rzeczywistości a bardziej pogrążone są w przeszłości, snach, rozpamiętywaniu i tęsknocie. Co jakiś czas Herling wypluwa z siebie zdania o niemocy pisania i czytania, o intensywnym piciu, które kończy się zwaleniem z nóg. „Ile bym dał za to, żeby móc z kimś pić! Żeby móc przynajmniej mówić! Nie po włosku, nie…”

Lejtmotywem tych miniatur bywa Krystyna (Stojanowska), jego pierwsza żona, która popełniła samobójstwo. W 1952 roku Herling wyjechał z Londynu gdzie razem mieszkali do Monachium, chciał sprowadzić do siebie żonę wraz z matką, która przyjechała do niej z Warszawy. W Niemczech dostał całkiem dobre mieszkanie. Niestety, dwa tygodnie po jego wyjeździe Krystyna odebrała sobie życie. 

W „Dzienniku 1957-1958”, momentami to ona jest główną bohaterką snów i koszmarów pisarza. W sugestywnych krótkich fleszach opisuje jak uprawia miłość z innym mężczyzną. Innym razem: „śniło mi się, że zrobiłem coś bardzo przykrego, coś, co robią tylko niemowlęta. Krystyna powiedziała, że ma tego dosyć, i skruszony wyszedłem z pokoju. Wyszedłszy z naszego pokoju w Londynie, znalazłem się w korytarzu prowadzącym do łazienki i kuchni mieszkania w Kielcach, gdzie się urodziłem i spędziłem dzieciństwo.”

Takich fragmentów znajdziemy w Dzienniku wiele a wszystkie dziwnie przywodzą na myśl prozę Leo Lipskiego. 

W pewnym momencie Herling jednak wyznaje: „Myślę o Niej coraz rzadziej i jest tak, jakby dopiero teraz zaczęła dla mnie naprawdę umierać. Może to jest przyczyna tej martwoty i jałowości, która ogarnęła mnie od paru miesięcy i daje mi poczucie, że nie umiem już ani myśleć, ani czuć”. 

Czy dzisiaj, gdyby żył zaaprobowałby Herling wydanie „Dziennika…”? Mimo wszystko, wątpię. Czy zmienia on nieco nasze nastawienie do pisarza? W ogóle. Wzbogaca i uzupełnia? Jak najbardziej.

„Gustaw Herling-Grudziński zamieszkał w Neapolu w 1955 roku. Dziennikowe zapiski są świadectwem trudnych początków nowego życia — pisarz czuje się jeszcze wyobcowany i nic nie zapowiada, że Włochy staną się jego drugą ojczyzną. Czytelnicy znający monumentalny Dziennik pisany nocą mogą być zaskoczeni szczerością i intymnym charakterem tego tekstu. Herling-Grudziński opisuje burzliwe nieraz relacje i z ludźmi, a portrety wielu ważnych postaci kultury polskiej goszczących w domu Herlingów nie zawsze są kreślone z życzliwością. Stosunek do własnej twórczości jest tu jeszcze niespokojny i dramatyczny, a zmarła samobójczą śmiercią w 1952 roku pierwsza żona Krystyna powraca we wspomnieniach i dręczących pisarza snach. Dziennik 1957–1958 jest wreszcie dokumentem małżeństwa i ojcostwa, życia rodzinnego i towarzyskiego w domu przy via Crispi oraz pracy dziennikarskiej i pisarskiej: lektur, obmyślania pierwszych opowiadań powstałych w tamtych latach, a także nieukończonej i zniszczonej przez Herlinga-Grudzińskiego autobiograficznej powieści Ciemny staw”.