W wydawnictwie Blue Bird ukazała się książka Mirosława Ikonowicza Pohulanka.
Mirosław Ikonowicz: „Tadeusz Konwicki nazwał wileńską Nowostrojkę ”bandycką dzielnicą”, do której obcemu niebezpiecznie się zapuszczać, bo można dostać nożem. Na czas wojny to była wręcz znakomita opinia. Na tym drewnianym przedmieściu, które okazało się dla nas przyjazne, my i sporo przyjaciół moich rodziców znalazło schronienie przed łapankami i wywózkami. Stąd można było dotrzeć nie wychodząc z lasu do Puszczy Rudnickiej, matecznika jednej z największych armii partyzanckich w okupowanej Europie. Wkrótce, ojciec tam odszedł, a ja, 11-letni mężczyzna, zacząłem chodzić – niekiedy tymi samymi leśnymi ścieżkami – od wsi do wsi jako domokrążny handlarz, aby pomoc matce wyżywić rodzinę.
Umiłowane przez jego polskich mieszkańców Wilno i Wileńszczyzna były niezwykłym kalejdoskopem kilku współżyjących ze sobą narodów, kultur, wyznań i tradycji, który wydarzenia wojenne wprawiły w zawrotne wirowanie.
Dla wielu był to taniec śmierci.
Znalazłem się w samym środku niezwykłych wydarzeń. Jednak gdyby nie szereg następujących po sobie zastanawiających zbiegów okoliczności , z których pierwszy wydarzył się na kilkanaście lat przed moim urodzeniem, ten mój „reportaż wojenny” nigdy by nie powstał.
Osobiste archiwum wojenne teścia mojej siostry Marii , pułkownika Wincentego Chrząszczewskiego, ostatniego dowódcy Wileńskiego Okręgu AK i jednego z byłych dowódców legendarnego Pułku Ułanów Krechowieckich, spadło mi „jak z nieba” już w trakcie pisania książki. Przywiózł je wnuk Marysi, Michał, który powrócił do Polski z Londynu.
M.in. dzięki takim zbiegom okoliczności zdarzenia opisane w „Pohulance” dzieją się – jak w filmie – jednocześnie w kilku planach”.