Drugie wydanie Dzienników kołymskich Jacka Hugo-Badera (Czane).
„Jadę na Kołymę, żeby zobaczyć, jak się żyje w takim miejscu, na takim cmentarzu. Najdłuższym. Można się tu kochać, śmiać, krzyczeć z radości? A jak tu się płacze, płodzi i wychowuje dzieci, zarabia, pije wódkę, umiera? O tym chcę pisać. I o tym, co tu jedzą, jak płuczą złoto, pieką chleb, modlą się, leczą, marzą, walczą, tłuką po mordach…
Jacek Hugo-Bader: Gdy ląduję, w aeroporcie pod Magadanem czytam wielki napis: Witajcie na Kołymie – w złotym sercu Rosji.
O książce pisał Artur Madaliński: Hugo-Bader potrafi wydobyć z rosyjskiej duszy rejestry najistotniejsze, najbardziej skrywane, wstydliwe. Nie tylko dlatego, że do Rosji podróżuje już od prawie dwudziestu lat i jest jej wytrawnym znawcą. Również dlatego, że jest świetnym słuchaczem i wyczulonym na szczegół reporterem. Paradoksalnie, pomaga mu także i to, że jest z innego świata – dlatego można mu się zwierzyć, wylać przed nim swój żal albo – po prostu – opowiedzieć ciekawą historię.
Marcin Wilk: Hugo-Bader nie chowa się za swoimi bohaterami. Wręcz przeciwnie. W tekście czuje się jego obecność. W ten sposób „Dzienniki kołymskie” jako opowieść o dziennikarskiej robocie człowieka próbującego przetrwać w Rosji wyznaczają nową jakość w polskiej szkole współczesnego reportażu, gdzie mistrzami są z jednej strony Ryszard Kapuściński, a z drugiej – Mariusz Wilk.