Prozy z Banatu

Nowość Wydawnictwa Książkowe Klimaty (seria: Czeskie Klimaty). Matěj Hořava : Palinka. Prozy z Banatu. Przekład: Anna Radwan-Żbikowska. 

Rumunia. Banat. Odległe góry nad Dunajem. Wioski, w których od niemal dwustu lat żyją Czesi. Świat, w którym czas się zatrzymał. Do jednej z takich wsi przyjeżdża młody nauczyciel z Moraw. Przyjeżdża, by zapomnieć. Ale nieodłączne wspomnienia coraz bardziej przysłaniają mu codzienność wiejskiego życia i nieśmiałe próby włączenia się do zamkniętej społeczności. W izolacji i samotności, pośród upojnej banackiej scenerii każdy drobiazg przypomina o dzieciństwie, gorzkich latach spędzonych na sali gimnastycznej, utraconych kobietach, podróżach, ucieczkach…

Petr A. Bílek, krytyk literacki, tygodnik „Respekt”: Pozwolę sobie stwierdzić, że takiego debiutu, jakim jest zbiór opowiadań Matěja Hořavy Palinka, nie było w czeskiej literaturze od wielu lat. Wspaniale gęsty, wycyzelowany tekst, w którym każde słowo umieszczono pieczołowicie jak kamień w starym, wiejskim murze. (…) To przypowieść o melancholii w XXI wieku.

Zdeněk Mitáček, podeltrati.cz: Jego styl jest intensywny, skoncentrowany. Nie wyszukuje opowieści, tylko wchłania je, a później je wypisuje. Nie stara się „tworzyć” literatury, pisząc, oczyszcza się z własnych przeżyć. Jego narracja jest zupełnie wyjątkowa, choćby pod względem objętości. Porusza struny wszystkich warstw rzeczywistości. Uważny czytelnik znajdzie w nim coś, co sam dawno utracił i zapomniał.

Matěj Hořava (1980) jest czeskim pisarzem. Za swój debiut prozatorski Palinka otrzymał nagrody literackie Magnesia Litera i Česká kniha. Mieszka w Gruzji.

Fragment książki: Wierzyłem, że panuję nad wiatrem; jako mały chłopiec w przedszkolu wierzyłem, że panuję nad wiatrem. Przede wszystkim tej pierwszej jesieni pamięci; tej jesieni, która nie zapadła się już w nicość, która już tu została; która wciąż tu jest… Dzieci w przedszkolu; surowe osiedle o znaczącej nazwie Północ w mieście na północy Czech: a ja poruszam wiatrem, nakazuję mu, w którą stronę ma wiać: czy przez łąkę, w kierunku wulkanicznych wzgórz, czy odwrotnie, od wulkanów w kierunku bloków… Zbieramy liście; mamy zadanie i zbieramy liście w parku; dobiegam aż do altanki: tam się to dzieje: pojawia się tam: pamięć i wiatr… Stoję w altance w mieście na północy Czech; nieopodal inne dzieciaki ganiają się po prastarych, powalonych nagrobkach żydowskiego cmentarza (niektóre dzieci czasem próbują zedrzeć z piaskowcowych głazów hebrajskie litery: hebrajskie litery za paznokciami dziecięcych paluszków); stoję w altance, ręce mam pełne zabarwionych na czerwono jaworowych liści: powietrze jest świeże, choć pachnie rozkładem; powietrze jest czyste, a altanka czarodziejska (choć w rzeczywistości zapaskudzona moczem i wymiocinami pijaków); z ciemności zapomnienia wybiegam nagle na ostre światło pamięci: zanurzam się w altankę, która już nie znika, która już pozostaje… Potem idziemy wszyscy na łąkę, ku torom; przebiegamy obok dzikiej jabłonki i jemy malutkie, cierpkie jabłuszka; a ja wiem, że poruszam wiatrem; nie mam pojęcia, że zanurzyłem się w pamięci, że nie zapomnę, nawet po latach, pośród banackiej jesieni; że nie zapomnę, że będę stać w tej altance, choć będę już w zupełnie innym miejscu rozkładu… A gdyby tak znowu spróbować?