W Od Wilii po Uklę sięga Helena Zawistowska (słowo/obraz terytoria) „do najgłębszych pokładów pamięci – <wszechświata> ukochanego ogrodu przy ulicy Połockiej, gdzie spędzała pierwsze lata życia i pierwsze, sielankowe wakacje.
Sięga nawet dalej i głębiej niż osobista pamięć – dzięki dokumentom, zdjęciom i rozmowom z ukochanym bratem Jerzym, jednym z głównych bohaterów tej książki i autorem wielu cennych zdjęć z tamtych czasów.
A po latach spędzanych przy ulicy Połockiej (na którą ostatecznie i tak się zawsze wracało), przyszły wakacyjne wyjazdy, głównie w różne strony Wileńszczyzny (dziś te miejscowości są położone w większości na terytorium Białorusi). Ziemiańskie resztówki, stare dworki (raz nawet bogaty pałac), pensjonaty nad wielkimi jeziorami i zagubionymi w borach rzeczkami. Szlacheckie zaścianki, prawosławne wioski, żydowskie miasteczka […] przechowują „zapach” Kresów, tego obszaru – jak ktoś celnie powiedział – naszej zbiorowej tęsknoty.
(z posłowia Władysława Zawistowskiego)