Trzy Warszawy. Dwóch przyjaciół z marginesu. Jedno pragnienie władzy. I zemsty. „Czarny charakter” Łukasza Stachniaka w Znaku.
Fałszerze, kieszonkowcy, włamywacze, płatni zabójcy oraz skorumpowani stróże prawa. Ulice-legendy: Krochmalna, Żelazna, Twarda. Domy gry, burdele, mordownie. Walki gangów, brutalne morderstwa, nierozwikłane zbrodnie, które nie doczekają się kary.
Czarny charakter to powieść o warszawskiej ulicy. Tej przedwojennej, tej okupowanej i tej stalinowskiej. Przewodnikiem po niej jest Ładeczek Lajzer, wnuk podrzędnego poborcy haraczu. Wraz z nim zawitamy na stołeczne bazary, do spelun, zrujnowanych domów i przeludnionych piwnic.
Wyszedł z domu w samej koszuli i skarpetach, na trói czerwony jak rak, nie od zimna bynajmniej. W lewej ręce ściskał flaszkę do połowy pustą, w prawej toporek jak do mięsa bicia. Łzy na policzkach i smutny katar na wąsach zdążyły mu zamarznąć, zanim się odezwał. – Won stąd – powiedział. – Za mało nieszczęścia na ten dom sprowadziłeś? Won z ziemi mojej. Jak psa, jak psa ubiję, jeśli na oczy zobaczę. Najbardziej przerażające w nim było, że mówił powoli jak nigdy. Głosem pełnym goryczy cedził słowa przez zęby, żeby mu pijanego języka nie poplątały. Gniew i rozpacz w najczystszej postaci. Nikt o zdrowych zmysłach na metr nie odważyłby się do tego starca podejść. Ten napił się gorzały i powtórzył: – …jak psa.