Wielka miłość, PRL-owska bohema i portret wybitnego reżysera. Opowieść żony Janusza Kuby Morgensterna. „Nasz film. Sceny z życia z Kubą” (WL) pod koniec marca w księgarniach.
Zaczęło się jak w kinie. Ona — studentka Akademii Sztuk Pięknych; On — początkujący filmowiec. Janusz Kuba Morgenstern po raz pierwszy zobaczył ją przez okno tramwaju. Krystyna dostrzegła go nieco później, gdy jako asystent reżysera, w poszukiwaniu pięknej nieznajomej, trafił do ASP. Scena niemalże jak w Romeo i Julii — Ona stoi na schodach, On (oniemiały) obserwuje ją z dołu; powoli zbliżają się do siebie. Ale to nie PRL-owska wersja dramatu wszech czasów: zamiast tragedii — przeszło pięćdziesiąt lat wspólnego, pasjonującego życia.
Zwykle Krystyna Cierniak-Morgenstern stała na drugim planie. Dla męża zrezygnowała z kariery — tkania artystycznych gobelinów i aktorskich epizodów w międzynarodowych produkcjach filmowych.
Była obok niego gdy debiutował filmem Do widzenia, do jutra, razem z nim dzieliła radość z sukcesów Stawki większej niż życie, Polskich dróg, Jowity, Żółtego szalika czy Mniejszego zła. To jej podziękował, gdy odbierał Platynowe Lwy za całokształt twórczości.
Nasz film. Sceny z życia z Kubą to piękna opowieść o przemijaniu, miłości i życiowej pasji, w której głos zabiera również sam Morgenstern. Pełen anegdot i fotografii barwny portret artystycznego środowiska oraz kulturalnego pokolenia mistrzów, ze Zbigniewem Cybulskim, Romanem Polańskim, Tadeuszem Konwickim, Gustawem Holoubkiem i Stanisławem Dygatem na czele. Jednak nade wszystko – to intymna opowieść muzy o jej artyście.
Kiedyś, jak już był chory, bardzo słaby, powiedział, że strasznie się martwi o mnie, jak go nie będzie. „Dlatego musisz być zawsze — odpowiedziałam mu wtedy. — Bo jak nie będzie ciebie, to kto się będzie mną opiekował?!”. A on na to: „Ja”. I mam wrażenie, że rzeczywiście tak jest. Że on się mną opiekuje. (fragment książki)