Piotr Kępiński o prozie zapomnianego i wybitnego białoruskiego pisarza Wasila Bykawa (zmarłego w 2003 roku).
Pamiętacie państwo znakomity film Łarisy Szepitko „Wniebowstąpienie” z Anatolijem Sołonicynem w jednej z głównych ról? Tę specyficzną psychodramę, przypowieść filozoficzną, w której metafizyka przezwyciężała realizm? Po obejrzeniu tego filmu myślałem – Rosjanie potrafią przejmująco mówić o wojnie. Nie wiedziałem jeszcze wtedy, że Szepitko zrealizowała swój film na podstawie opowiadania Wasila Bykawa, najwybitniejszego pisarza białoruskiego.
Swego czasu twórczość Bykawa była w Polsce rozpoznawalna. Jego opowiadania ukazywały się regularnie. Nie był pisarzem bardzo znanym, jednak jego nazwisko funkcjonowało w recenzjach i omówieniach literatury radzieckiej. On sam zaś pracował bez przerwy i efekty tego zawsze były widoczne. Był bowiem mistrzem krótkiej formy. Wypracował swój charakterystyczny styl oraz poetykę, która z jednej strony kojarzy się z ulotnością i delikatnością, z drugiej zaś z niesamowitą siłą klasycznego realizmu. To połączenie zaowocowało opowiadaniami genialnymi, wśród których trzeba wymienić przede wszystkim „Sotnikau”, na podstawie którego powstało właśnie „Wniebowstąpienie”.
Bykau urodził się w 1924 roku na Witebszczyźnie. Zmarł w Mińsku w roku 2003. W czasie II wojny walczył na Ukrainie, w Rumunii, na Węgrzech i w Austrii. Był młodszym oficerem liniowym. W swoich opowieściach wielokrotnie powracał do tych doświadczeń. A jego „Martwi nie czują bólu”, „Doczekać świtu” czy „Jego batalion” – to prawdziwe literackie majstersztyki. Jest też Bykau autorem cyklu partyzanckiego, w którym opisywał okupowaną Białoruś – „Kruhlański most”, „Pójść i nie wrócić”. W ostatnich latach autor zajął się podsumowywaniem okresu stalinowskiego. Bardzo też akcentuje swoją przynależność narodową.
„Ściana” w znakomitym tłumaczeniu Jana Maksymiuka i Czesława Seniucha jest zbiorem opowiadań, który ukazał się szesnaście lat temu i wzbudził niemałe zainteresowanie polskiej krytyki.
Bo to opowiadania wybitne. Była to wtedy pierwsza pozycja Bykawa wydana w Polsce po prawie dziesięcioletniej przerwie. Na Białorusi z kolei żadne wydawnictwo nie chciało podjąć się edycji tego zbioru i w końcu książka została opublikowana w niezależnej „Naszej Niwie” za pieniądze pochodzące ze zbiórki społecznej.
Sam Bykau mieszkał wtedy w Niemczech. Nie bardzo było wiadomo, czy wróci do Mińska: kończyła mu się wiza. Poprzednio przez półtora roku, na zaproszenie fińskiego PEN Clubu, przebywał w Helsinkach. W styczniu 1999 roku na krótko wrócił na Białoruś, pojechał także do Moskwy odebrać doroczną nagrodę „Triumf (wyróżnienie przyznawane głównie twórcom kultury rosyjskiej – finansowane przez również już nieżyjącego Borisa Berezowskiego. ) Bykau twierdził, że w Mińsku nie ma atmosfery do pisania – ani politycznej, ani klimatycznej. A jednak po paru miesiącach wrócił do ojczyzny.
Klimat opowiadań zamieszczonych w „Ścianie” przypomniał mi „Przesłuchanie” Ryszarda Bugajskiego. Dramat uwięzionych ludzi, donosicielstwo, monotonia zbrodni – oto, co łączy te utwory. W ogóle wydaje się, że Bykau pisze filmowo. Jest niezwykle wrażliwy na kolor, ma prawie absolutny słuch, a jego zdolność do budowania metafor wprawiłaby w zakłopotanie niejednego noblistę. W każdym zdaniu Bykawa kryje się dramat, w wielu opowiadaniach ludzki ból jest tak obezwładniający, że bohaterowie nie mają siły na żaden, choćby najmniejszy, bunt. Prawie zawsze jednak zachowują godność.
Ten autor nigdy nie nudził, zawsze zaskakiwał, potrafi wykreować sugestywne dialogi.
Niekiedy opowiadania przybierają formę małych traktatów moralnych lub patriotycznych. Kiedy indziej są to poematy o niespełnionej miłości. „Ściana” jest też swego rodzaju panoramą losów ludzi żyjących w Związku Sowieckim. Bohaterzy opowiadań są wojskowymi politrukami, zwykłymi szeregowcami, chłopami, profesorami, kryminalistami lub partyjnymi urzędnikami niższej rangi. I z tych właśnie portretów pisarz buduje swoje sugestywne literackie krajobrazy.
W „Życiu podarowanym” Bykau opisuje natomiast cud. Bo jak inaczej nazwać sytuację, w której żołnierz niemiecki tajemniczo darowuje życie sowieckiemu szeregowcowi. Czysta metafizyka. A przecież cały ten tekst zbudowany jest z realistycznych opisów, a tajemniczość pojawia się zaledwie w paru ujęciach, kiedy świeci słońce. I to ono jest głównym bohaterem „Życia podarowanego”. Słońce jest wybawicielem oraz symbolem. Poza tym opowiadanie to wydaje się też bardzo prawdopodobne. W wielu rodzinach polskich, żydowskich, rosyjskich czy białoruskich przechowuje się do dzisiaj historie o czyimś cudownym ocaleniu. Bywało, że znalazł się jakiś Niemiec, który czegoś nie zauważył, znalazł się ktoś, kto pomógł. Życie jest nieodgadnione, a znaki pojawiające się na naszej drodze często bywają ignorowane – mówił Bykau.
Niekiedy jednak nie ma ratunku. Człowiek zostaje skazany, a egzekucja w lesie przypieczętowuje jego koniec. Feliks Hrom z opowiadania „Do piachu” odbywa swoistą odyseję, zanim jego ciało spocznie w masowym grobie. Myśli o własnym życiu. Zastanawia się, dlaczego „organa” tak się na niego uwzięły. W końcu: „zrozumiał, że wpadł w sidła nie dlatego, że pisał wiersze, a dlatego, że pisał je po białorusku. Rosyjskie wiersze nie ściągały na siebie nawet dziesiątej części tej uwagi redaktorów i krytyków, jaką ściągały białoruskie”.
Bykau pisząc o przeszłości, zawsze starał się wydobyć ponadczasowość historycznych wydarzeń. Dzieje Hroma przypominają przecież jako żywo losy poety Sławamira Adamawicza, przetrzymywanego przez długi czas w białoruskich więzieniach. A było to nie w latach trzydziestych, tylko w połowie lat dziewięćdziesiątych, i szczęśliwie Adamawicz wyszedł z odosobnienia cało. Dzięki Bykawowi polski czytelnik dowie się w końcu o tzw. nacdemach (nacyjanalnych demakratach) – czyli inteligencji białoruskiej mordowanej masowo w latach trzydziestych, a w latach dziewięćdziesiątych inwigilowanej i rozsadzanej po więzieniach. Dla Bykawa białoruska tragedia narodowa ciągle trwa i nic nie zapowiada jej końca. W tytułowej „Ścianie”, której akcja dzieje się w więzieniu, nawet próba ucieczki musi zakończyć się fiaskiem. Nie dlatego, że plan był zły. Tylko dlatego, że odcięte zostały wszystkie drogi łączące więzienie z wolnością. Człowiek próbując uciekać, ląduje z powrotem w więzieniu. Za każdą ścianą wyrasta nowa ściana. Nie ma zatem żadnej nadziei. To bodaj najtragiczniejsze opowiadanie, symbolizujące polityczną sytuację Białorusi.
Cała ta książka jest właściwie jedną wielką parabolą i metaforą ludzkich losów. Kiedy jeden z bohaterów „Do piachu” prosi, przed śmiercią, sowieckiego oficera, by pozwolił mu wykopać swój własny grób – ten ochoczo godzi się na to. Po strzale w tył głowy, każe żołnierzom przenieść zwłoki „indywidualisty” do masowego grobu. Kto trafniej pokazał ten system? Kto lepiej w paru dialogach zarysował charakter komunistycznych zabójstw? Bykau to potrafił – jak Arthur Koestler w „Ciemności w południe” czy jak ostatnio Janusz Krasiński w „Niemocy”.
„Ściana” powinna stać się w Polsce lekturą obowiązkową. Albowiem za szybko zapominamy o przeszłości totalitarnej. Bykau przypomina nam o niej. Dobitnie. Nawet po śmierci.
Wasil Bykau, Ściana. Przełożyli Jan Maksymiuk, Czesław Seniuch. Białystok 1999. (brak nazwy wydawnictwa)