Tallin – sierpień 1939

Niebawem minie 77 rocznica wybuchu II Wojny Światowej. Lato 1939 roku nie było czasem spokojnym. 15 sierpnia Józef Mackiewicz w wileńskim „Słowie” opublikował poniższy pesymistyczny reportaż ze stolicy Estonii. Opisał w nim polityczne i propagandowe gry wobec Pribałtyki i  atmosferę ulicy  w państwie, które niebawem miało przestać istnieć.  Zachowujemy pisownię oryginału.

 

 

JÓZEF MACKIEWICZ

 

Pomiędzy Stalinem i Hitlerem

 

Zabroniono pisać o pobiciu marynarzy niemieckich

 

W lipcu tego roku zawitał z ostentacyjną wizytą do Tallina krążownik niemiecki. Wszystko na nim jak z igły i wszystko wielkie, groźne, wzbudzające zaufanie do potęgi niemieckiej na morzu. Władze estońskie witały go gościnnie, jak się należy witać gości. Trochę jednak za czule, jak na reprezentantów narodu, mieniącego się być przyjacielem Polski, od której ci sami Niemcy chcą odebrać Gdańsk. Trochę zbyt już wylewnie, „na razpaszku”. Może jesteśmy przewrażliwieni, ale wyglądało to na demonstracje przyjaźni. Różnie o tem mówiono i różnie komentowano. Dały się też słyszeć glosy: co się z tą Estonją wyrabia? Zmiana kursu?

Tymczasem marynarze niemieccy wyszli na ląd. Rośli, piękni, świetnie umundurowani, trochę tylko głodnawi… Statek stał stanowczo zadługo na kotwicy, ciesząc się życzliwą gościnnością. Marynarze niemieccy krążyli po mieście, knajpach, plażach, zawierali znajomości z Estonkami. Skończyło się skandalem.

Ludność estońska pobiła około 20 marynarzy niemieckich. W pewnej ulicy pocięła kilku nożami. Gdzieindziej dała w szczękę. W jednym wypadku pięścią w oko i oko wypłynęło. Wypadło kilku marynarzy niemieckich kłaść do szpitala. Awantura! Mieszkańcy Tallina poczęli wygrażać pięściami swastyce na sztandarze. Cóż na to rząd estoński? – Zgiął się w pałąk, potrząsał ręce, kłaniał się i przepraszał. Aresztowano 60 opryszków tallińskich, a później wmówiono po cichu dowódcy okrętu, że to intryga poselstwa sowieckiego: poseł sowiecki miał rzekomo opłacić tych łobuzów, żeby pobili marynarzy Adolfa Hitlera. – Prasie zakazano pisać o całej historji. Nawet zagranicznym korespondentom dano do zrozumienia, że podanie tej wiadomości do druku nie wpłynie na przedłużenie prawa ich pobytu w Estonji.

 

„Dar Pomorza” i Aleksander Newski

 

Po kilku dniach przybił do brzegów Estonji polski „Dar Pomorza”. Witano go i podejmowano ze strony oficjalnej o wiele za chłodno, jak na „przyjaciół” przystało, powiedziałbym – rażąco chłodno w zestawieniu z salutem dla Niemców. Natomiast ludność nosiła naszych marynarzy formalnie na rękach. Całemi dniami przesiadywano na pokładzie polskiego statku. Fetowano i wiwatowano. Karmiono darmo na lądzie a dały się też słyszeć takie wykrzykniki: ,,Nie dajcie się Niemcom! Niech żyje Polska! To nasz rząd tylko kręci ogonem, ale my wszyscy z wami!”

Cytuje te przykłady dla zilustrowania różnic, jakie w Estonji napotkać można na każdym kroku, pomiędzy nastrojami t. zw. dołów państwa, ludności, ulicy, chłopami, a t. zw. górą rządzącą, która w danej chwili uważa za stosowne zachować przedewszystkiem dobre stosunki z Niemcami. Sądzę, że w nadmiarze ostrożności.

Wyświetlano tez w Tallinie film sowiecki o Aleksandrze Newskim, pogromcy Niemców na lodzie jeziora Pejpus. Film miał niebywałe powodzenie. Kino otoczono policją z obawy przed manierami zbyt podekscetywanej publiczności. Gdy na łby niemieckich rycerzy spadały miecze rosyjskich wojowników, widownia szalała: „Bij Niemców, bij Niemców!” wołano z galerji. Ale parter zachowywał się skromniej.

 

Na Szwecję macha się ręką

 

Inaczej ma się rzecz w Finlandji. Tam zarówno doły jak góra, przedewszystkiem i zawsze, były antyrosyjskie, są antysowieckie. Wszystko, co pochodzi z Rosji, jest im niesympatyczne, wrogie. Wpoiła to w nich tradycja. – Przeciwnie, wszystko co niemieckie, bardziej przyjazne i bliskie.

Najbliższą oczywiście jest im Szwecja. Dumna Skandynawja bardziej odpowiada miłości własnej narodu fińskiego, aniżeli solidarność z chłopskiemi republikami bałtyckiemi. Tylko, że na Szwecję liczyć nie można. Jest już za leniwa do wojaczki, za wygodna, za gnuśna, za bogata, za cywilna. Ostatni incydent dyplomatyczny z okazji wysp Alandzkich, z którego Szwecja raczej się wycofała ze strachu przed Sowietami – jest jeszcze jednym dowodem jej egoizmu.

Anglja toczy jakoweś zamaskowane konszachty w Moskwie, na temat państw bałtyckich. Niemcy twierdzą, że chce te państwa sprzedać bolszewikom. A więc biorąc zgrubsza, można powiedzieć tak: Finlandja liczy dziś bardziej na przyjaźń Niemców, niż na jakiekolwiek inne państwo w Europie.

W Estonji traktowano też do niedawna Szwedów, jako coś lepszego. Snobizowano się Szwecją kulturalnie, towarzysko, mniejwięcej w ten sam sposób jak w Polsce XVIII wieku, Francją. Ale sytuacja przybrała kształt ostrza noża. Niebezpieczeństwo niemieckie zawisło z jednej strony, sowieckie z drugiej. I w Tallinie zdają sobie sprawę, że Szwecja, że naród, który ma najwygodniejsze na świecie fotele i najnowocześniejsze klozety, nie będzie się narażał dla jakiejś tam Estonji. W tym czasie zachodzi drobny incydent: szwedzcy dziennikarze w Tallinie, dostrzegając chorobliwą już oscylację Estonji pomiędzy Niemcami i Rosją, ośmielili się napisać do swych gazet, że się przechyla na stronę Niemiec. Kilku z nich zostało za to wydalonych z granic depubliki. Skończył się salonowy romans. – Mówiąc o Szwecji, macha się zwyczajnie ręką.

 

Straszne słowo: deportacja

 

Państwa bałtyckie istotnie oscylują pomiędzy Niemcami i Moskwą w sposób zdradzający daleko posunięte zdenerwowanie. Zdenerwowanie uzasadnione. Na konferencji moskiewskiej wyszło na jaw szydło sowieckich planów w stosunku do państw bałtyckich. Ze strony Moskwy groziłby im komunizm, zniszczenie dobrobytu. Na Łotwie i w Estonji niema właściwych chłopów. Na pojęcia sowieckie to tylko „kułacy”. Pozatem inteligencja burżuazyjna, właściciele domów, fabrykanci i kupcy, a robotnicy zbyt dobrze się tam mają, aby mieli pragnąć zmiany na bolszewickie „lepsze”. Wszystkim tym warstwom groziłaby ze strony bolszewickiej zupełna zagłada. Ale czy zagłada dosłowna? Estończycy nie bardzo chcą w to wierzyć. Naturalnie będzie źle, będzie wszystko inaczej i gorzej. Nie będziemy mieli własnego państwa, ale nie wymrzemy narodowo. Strasznie to będzie przykro pracować nie na własnym chutorze, ale w skoszarowanym kołchozie, ale naród estoński, łotewski pozostanie na swej ziemi.

Czy jednak pozostanie jak przyjdą Niemcy? Wie pan co to jest niemieckie: ausrotten?! Widzi pan co się teraz wyrabia w Tyrolu, a co w Czechach? Dziś wynaleziono już nowe środki niszczenia nietylko państw, ale całych narodów. – I straszne słowo deportacja jest na ustach wszystkich chłopów estońskich i łotewskich.

 

Stosunek do Polski i taktyka Hitlera

 

Jeżeliby mnie kto prosił sprecyzowanie stosunku do Polski państw bałtyckich, nie potrafiłbym tego uczynić w dwóch słowach. W Estonji, rzecz oczywista, nastroje są bardziej przyjazne niż na Łotwie. Do Polski mają te państwa żal: 1) za stanowisko wobec Czechosłowacji w dobie Sudetów, 2) za niepodtrzymanie Litwy w dobie Kłajpedy, 3) za brak wyraźnego stanowiska obecnie, w dobie rokowań anglo – sowieckich. – Pozatem jednak szczery podziw za śmiałe odrzucenie żądań Hitlera.

Natomiast podkreślić muszę i upomnieć czytelników, aby ani na chwilę nie tracili z oka wielkiej, niemieckiej machiny propagandowej. Taktyka Hitlera w stosunku do państw bałtyckich polega nie tylko na propagandzie zewnętrznej i wewnętrznej. Działa ona również pokazowo w kierunku uśpienia czujności państw bałtyckich. – „Rigasche Rundschau” w Rydze, czy „Revalsche Zeitung” w Tallinie, to wzór przykładnej lojalność państwowej. Darmoby szukać na czołowych stronnicach tych pism wyrzekań na sytuację mniejszości niemieckiej. Na pierwszych stronnicach idą słowa pełne szacunku i powagi o panu Ulmanisie w Łotwie, o generale Laidonerze w Estonji. Zdyscyplinowana, patrjotyczna ludność niemiecka, zależna bez reszty od wskazówek i dyrektyw posłów Berlina, składa ofiarę na ołtarzu Reichu. Niema mowy, aby Niemcy domagali się tam legalizacji partji narodowo – socjalistycznej, aby się pchali, krzyczeli, maszerowali. Był okres, gdy chodzili w białych pończochach i próbowali nosić mundury. Kazano im zdjąć… Zdjęli bez protestu. Owszem, oni uwielbiają Hitlera, ale Hitlerowcy to przecież urodzone baranki, najpotulniejsze, najbardziej kochające niepodległość państw bałtyckich…

Taktyka oczywiście rozumna. Szyta wprawdzie białemi nićmi, a przecież swoje robi. I oto w takiej to sytuacji dają się słyszeć raz po raz głosy ze strony naszych „przyjaciół”: Oddajcie Gdańsk, przecież on był zawsze niemiecki. Oddajcie i będzie spokój.

– Wiemy, że był niemiecki i nim jest. – odpowiadamy. – Ale przecież nie o Gdańsk chodzi, a o nasz dostęp do morza. Przecież Gdańsk to pretekst i pierwszy etap dalszych kroków, które i wam zagrażaja.

Nie wszyscy z naszych bałtyckich przyjaciół to rozumieją, a może niektórzy rozumieć nie chcą? Poprostu ze strachu. Z chęci odsunięcia terminu decydującej dla nich godziny.

 

CHŁOPI, FABRYKANCI, KUPCY, WOLNE ZAWODY…

 

Dla Łotwy i Estonji Niemiec to „Erbfeind”, to ciągle jeszcze ten baron pamiętny starszej generacji, znany młodszej z literatury i teatru. Rosja to trochę sentymentu politycznego, to pomoc w walce z baronerją, to „łatwijskije striełki” z wielkiej wojny. To jednocześnie jako wróg zewnętrzny mniej straszny, bardziej lekceważony, to dzisiejszy bolszewik, którego bądź co bądź potrafili ze swych granic wypędzić. Z dwojga złego wolą Rosję rolnicy Estonji i Łotwy. Natomiast wolą już raczej Niemców, fabrykanci i właściciele domów w Rydze. Kupcy, lekarze, adwokaci. – Tak to oni tam sobie patrjotyzm dzielą poprostu na zawody i rozważają na zimno, po chłopsku, albo po kupiecku, dwie możliwości, z których nie pragną żadnej, ale przed którą czy potrafią się obronić?

Czy będą się bronili wogóle i po której stronie okopów? Dołożę jeszcze starań, aby na to drażliwe pytanie dać odpowiedź w następnej korespondencji.

Słowo, 15.08.1939, Wilno, Rok 18, Nr 223

Źródło: retropress.pl