Polska książka w projekcie K4

W Czechach w ramach międzynarodowego projektu K4 ukazała się powieść Huberta Klimko – Dobrzanieckiego Samotność. Jej polską edycję opublikowała we wrześniu oficyna Noir sur Blanc.

Zainaugurowany w ubiegłym roku,powieścią słowackiego prozaika, eseisty i tłumacza, Pavla Vilikovskiego, Opowieść o rzeczywistym człowieku, projekt K4 jest wspólnym przedsięwzięciem wydawców z czterech krajów – Czech, Polski, Słowacji i Węgier, którzy niemal jednocześnie publikują książkę wybranego autora pochodzącego z jednego z tych krajów.W projekcie biorą udział wydawcy z Czech (Větrné mlýny), Słowacji (Kalligram), Węgier (Kalligram) i Polski (Książkowe Klimaty i Noir sur blanc). Pomysłodawcą projektu jest Petr Minařík z wydawnictwa Větrné mlýny.

Opublikowana we wrześniu przez Noir sur Blanc Samotność  Huberta Klimko – Dobrzanieckiego, to politycznie niepoprawny monolog wewnętrzny dobrze sytuowanego Austriaka Bruno Stressmeyera. Mieszkający samotnie bohater powieści sarkastycznie komentuje otaczający go świat i zamieszkujących w nim ludzi.

Dostajemy portret Bruna, mizantropa, który nie lubi przebywać z ludźmi. „Samotność to ja” – mawia. Ma z czego żyć, nie ma nic do roboty, jego życie składa się więc głównie z wizyt u lekarza (chciałby być chory) i rzadkich podróży koleją. Kiedy siedzi samotnie w restauracji, wraca pamięcią do wakacyjnego romansu. Był możliwy tylko dlatego, że nie było szans na dłuższą relację – każda bliskość bohatera przerażała. Nic dziwnego, skoro w jego rodzinie największą czułość w matce budziły nie dzieci, ale drzewko cytrynowe, które wyhodowała. Dorosły Bruno nienawidził wszystkich – Żydów (w dodatku jego brat nagle uznał się za Żyda), cudzoziemców, właścicieli psów, sąsiadów – wędkarzy, kobiet ćwiczących nordic walking. Miał za to zaufanie do austriackich produktów spożywczych (pyszny chleb). Klimko-Dobrzaniecki stworzył nie tylko portret samotnika ksenofoba, ale zbiorowy, satyryczny portret mieszkańców dużego miasta. Kamienica to „samotność grupowa”, mieszkańcy podglądają się nawzajem nieżyczliwym okiem. Ten portret strasznych mieszczan jest złośliwy i zabawny, co gorsza – okazuje się, że czytelnik też może znaleźć coś wspólnego z bohaterem – Klimko nie oszczędza nikogo, wszyscy są tu potworami. Bruno mógłby mieszkać w Warszawie, odwoływałby się wtedy do tradycyjnych polskich wartości. Mógłby mieszkać też w Budapeszcie, Bratysławie czy Pradze- pisze o książce jurorka Angelusa Justyna Sobolewska.