Maciej Robert o nominowanej do finału „Angelusa” powieści Ziemowita Szczerka”Siódemka”.
„SIÓDEMKA” ZIEMOWITA SZCZERKA
Powieść drogi, jak również film drogi – gatunki kanoniczne w kulturze (zwłaszcza amerykańskiej) – w Polsce właściwie nie istnieją. Fabularny motyw wędrówki jako sposobu dochodzenia do samoświadomości, wybijania się na niezależność, docierania do prawdy o sobie i o świecie, ale też oswabadzającego pędu ku wolności, nie ziścił się w polskich warunkach z wielu powodów, z których dwa są najważniejsze. Po pierwsze – odwieczny topos bohatera-wędrowca, człowieka w drodze, rzecz jasna w jego współczesnym aspekcie kulturowym, pojawił się wraz z narodzinami „Beat Generation”. Biblią tego ruchu stała się opublikowana po raz pierwszy w 1957 powieść „W drodze” (On the Road) Jacka Kerouaka. Dla jej bohaterów – i dla protagonistów większości późniejszych powieści i filmów wykorzystujących motyw drogi – wędrówka staje się wyrazem buntu przeciw zastanej rzeczywistości, outsiderskiej postawy wobec odgórnie narzucanych norm. Nic dziwnego, że w Polsce Ludowej taka postawa nie mogła być opisana za pomocą literackich lub filmowych środków. Włóczęga-buntownik, uciekinier z siermiężnej ludowej rzeczywistości mógł się pojawić jedynie w poezji o bitnikowskich inklinacjach – najpierw u Stachury, potem u Podsiadły.
Drugi powód nieobecności polskich utworów wykorzystujących motyw drogi jest okrutnie prozaiczny – przez długi czas sieć dróg (rozumianych oczywiście po amerykańsku jako asfaltowe wstęgi ciągnące się po horyzont) istniała w Polsce w formie zalążkowej. Trudno sobie wyobrazić brawurowy rajd po naszych wertepach. Brak dróg, a co za tym idzie całej infrastruktury drogowej, powodował, że w Polsce przez długi czas nie mogły powstać powieści drogi ani rozmaite warianty „drogowej” literatury (chyba że mamy na myśli wyprawę furmanką po polnych wertepach)
Nic więc dziwnego, że polscy pisarze rzadko zabierali się do opisywania kraju z perspektywy podróży konkretną drogą. Po raz pierwszy chyba ten motyw na krótko pojawia się we „Wschodzie” Andrzeja Stasiuka, gdzie znajdujemy wyznanie miłości (w duchu amerykańskiego uwielbienia dla Route 66) do konkretnej drogi, a mianowicie do drogi wojewódzkiej nr 801, czyli tzw. Trasy Nadwiślańskiej prowadzącej z Warszawy do Puław.
Jednak pierwszą stu-, a nawet dwustuprocentową polską powieścią drogi (wychylającą się mocno w stronę reportażu „gonzo”, który Ziemowit Szczerek przetransponował na polski grunt literacki przy pomocy swojego debiutu „Przyjdzie Mordor i nas zje”) jest kolejna książka tego autora – „Siódemka”. Już w tytule anonsuje ona drogowe konotacje, a w początkowej apostrofie rozwiewa wszelkie złudzenia co do głównego bohatera. Nie jest nim Paweł Żmejewicz, dziennikarz portalu informacyjnego Światpol.pl, mknący swoim oplem vectrą z Krakowa do Warszawy, ale droga krajowa nr 7, prowadząca przez cały kraj z południa na północ i mająca historyczne znaczenie. Siódemka to „szos polskich królowa, droga, która jest kręgosłupem polskiego państwa” (tutaj się akurat ze Szczerkiem nie zgodzę – drogowym kręgosłupem, osią, pionową belką w krzyżu, na którym rozpięty jest ten kraj, jest dla mnie, zgodnie zresztą z numeracją, jedynka).
Paweł jedzie do Warszawy „przez zgrabne Słomniki, niezapomniany Miechów, Jędrzejów, co to zobaczyć i umrzeć, Kielce – metropolię środkowopolską, prężną Skarżysko-Kamienną, rozmaszysty Radom, dumne Whitebanks, godny Grójec” i chłonie polski krajobraz, tę Polskę w wersji hard, Polskę najpolstszą, skrytą pod kostką brukową i blachą falistą, oraz spotyka w trakcie swojej podróży indywidua, które pomagają mu ten kraj zrozumieć. Jest wśród nich ekipa rebeliantów estetycznych gotowa umrzeć za idee rozpowszechniane przez ich guru – Filipa Springera, są przystankersi przesiadujący w barach na stacjach benzynowych, jest postszlachcic na zagrodzie, a także niemiecki autostopowicz, którego fascynuje postapokaliptyczny charakter Polski. Po drodze Paweł zalicza „siedem cudów siódemki” – architektoniczne kurioza, urągające poczuciu estetyki i zbudowane bez pozwolenia zajazdy, zameczki, hotele. Do celu nie dojedzie – gdy będzie pod Radomiem, wybuchnie wojna, rosyjskie wojska przekroczą polską granicę i wszystko się skomplikuje. Ale zdąży zrozumieć jedną rzecz (osiągnięcie samoświadomości dzięki byciu w drodze – najważniejszy postulat powieści drogi spełniony!) – nie ma sensu obrażać się na polski „rozpierdol”, bo w pełni oddaje on stan ducha Polski i jej mieszkańców. Szczerek dostrzega estetyczny chaos, ale nie nawołuje do rewolucyjnych działań. „Lubiłeś to wszystko tak, jak się lubi rzeczy po prostu znane od dzieciństwa i kojarzące się z domem. Rzeczy dla Polski pospolite, rzeczy ojczyste, najoczystsze, najpolstsze”. Jest w tej melancholii coś ze Stasiuka. Żeby to poczuć, trzeba trochę pojeździć.
Maciej Robert
Ziemowit Szczerek, „Siódemka”, Wydawnictwo Ha!art, Kraków 2014