Jak podaje „Rzeczpospolita”, autor biografii „Kapuściński non fiction” nie musi przepraszać córki pisarza. Sąd oddalił dzisiaj nieprawomocnie pozew Rene Maisner przeciw Arturowi Domosławskiemu.
W maju br. ten sam sąd orzekł , że Artur Domosławski ma przeprosić wdowę po Ryszardzie Kapuścińskim. Uwzględnił także częściowo żądanie zakazu wznowienia publikacji książki. Chodzi o jeden z kwestionowanych przez wdowę rozdziałów, dotyczący życia intymnego pisarza. Sąd oddalił żądanie wpłaty 50 tys. zł na Fundację im. Ryszarda Kapuścińskiego.
Alicja Kapuścińska pozwała Artura Domosławskiego o naruszenie jej prawa do dobrej pamięci po zmarłym mężu, prawa do życia prywatnego oraz praw autorskich po mężu. Sąd zgodził się z powódką, że doszło do naruszenia jej dóbr osobistych i praw autorskich.Autor biografii nie musi jednak przepraszać Alicji Kapuścińskiej w mediach. Przeprosiny mają być w formie listu do Kapuścińskiej.
Jak powiedział wówczas dziennikarzom Artur Domosławski, usunięte mają być fragmenty o słabości Ryszarda Kapuścińskiego do kobiet i roli kobiet w jego twórczości, co w jego ocenie, uszczupla całościowy portret postaci.
Mieszkająca w Kanadzie córka pisarza Rene Maisner w odrębnym procesie pozwała Domosławskiego za naruszenie w książce jej prawa do prywatności.
Książka Artura Domosławskiego „Kapuściński non-fiction” ukazała się w roku 2010 i wywołała wiele kontrowersji. Domosławski kwestionuje w niej- opierając się często na anonimowych rozmówcach- prawdziwość wielu słynnych reportaży Kapuścińskiego, opisuje jego związki z władzami i tajnymi służbami PRL i zdradza wiele szczegółów z życia intymnego i rodzinnego pisarza.
Wcześniej, w 2013 roku, z Alicją Kapuścińską ugodę zawarło wydawnictwo „Świat książki” i na jej mocy, mimo protestów autora, wyraziło ubolewanie wobec wdowy i córki z powodu „nieprawdziwych informacji” zawartych w książce. Zobowiązało się też, że w razie powtórnego jej wydania , nie zamieści kilku rozdziałów.
Domosławski wnosił o oddalenie obu pozwów, argumentując że nie naruszył dóbr osobistych powódek. Nazywał ich działania próbą „cenzury prewencyjnej”.