Bruno Stressmeyer nie lubi ludzi

Wydawnictwo Noir sur Blanc zapowiada nową książkę Huberta Klimko-Dobrzanieckiego „Samotność”.

Bruno Stressmeyer nie lubi ludzi, psów, miasta, w którym mieszka, i władz, które nim rządzą. Nie lubi być zdrowy, choć o zdrowie skrupulatnie dba. Nie musi i nie chce pracować. O nikogo nie musi i nie chce się troszczyć. Nie cierpi swojego brata, cierpi jednak z powodu jego kontrowersyjnej decyzji. Jest przekonany, że samotność to jedyny stan, który mu odpowiada. Doprawdy?

Hubert Klimko-Dobrzaniecki – (ur. 1967), człowiek złożony ze zmienności i sprzeczności. Bywał skubaczem indyków, mimem, gospodynią domową i przemytnikiem diamentów. Odkrywa miejsca, których nikt w Polsce nie zna. To on wprowadził do literatury polskiej depresyjną Islandię, opisał nikomu nie znany wojenny duński Bornholm, żydowskie zakątki Wiednia i kryzysowe oblicze Grecji. Jest zawsze tam, gdzie coś się dzieje. A może dziać się zaczyna dopiero wtedy, gdy przyjeżdża on?

Autor dwóch tomików poetyckich, kilku opowiadań oraz powieści: „Dom Róży. Krýsuvík” (nominacja do Nagrody Literackiej NIKE 2007), „Kołysanka dla wisielca”, „Raz. Dwa. Trzy”, „Rzeczy pierwsze”, „Bornholm, Bornholm” oraz „Grecy umierają w domu”.

Portal culture.pl pisał o autorze: „Jako prozaik zadebiutował w 2003 roku książką „Stacja Bielawa Zachodnia”, ale rozgłos przyniósł mu dopiero wydany w 2006 roku dyptyk „Dom Róży. Krysuvik”.  „To niebanalna opowieść, wyróżniająca się na tle licznych świadectw literackich spisanych w ostatnich dekadach przez polskich pisarzy, którzy na stałe osiedli w różnych zakątkach świata” – pisał Dariusz Nowacki.

Składające się na dyptyk nowele można czytać w dowolnej kolejności. Pozwala na to prosty zabieg edytorski – w zależności od tego, jak odwrócimy książkę, zaczniemy lekturę od „Domu Róży” albo od „Krýsuvíku”. To pozornie dwie zupełnie odmienne historie. „Krýsuvík” jest historią życia islandzkiego rybaka, prostą opowieścią o miłości, śmierci i przeznaczeniu, stylizowaną na skandynawską sagę. „Dom Róży” to z kolei relacja quasi-autobiograficzna, opowieść Huberta – emigranta z Polski, znajdującego pracę w domu starców. Autor z kronikarską skrupulatnością opisuje realia instytucji funkcjonującej w jednym z najzamożniejszych państw Europy. Obojętność, przedmiotowe traktowanie, wykorzystywanie seksualne, wreszcie – potajemne uśmiercanie pensjonariuszy przy cichej aprobacie rodziny. Dopiero po lekturze obu części okazuje się, że przypowieściowy „Krýsuvík” i brutalnie realistyczny „Dom Róży” uzupełniają się i dopełniają. Dwie odmienne narracje, historie z pozoru całkowicie różne, łączy więcej, niż tylko osadzenie obu w realiach islandzkich”.