Wojciech Jagielski, znakomity pisarz i reporter, odebrał nagrodę PEN Clubu im. Ksawerego i Mieczysława Pruszyńskich przyznawaną za reportaż literacki i eseistykę.
„Jagielski mówi o sobie, że na tle dzisiejszego dziennikarstwa jest dinozaurem, który musi bezpośrednio słuchać, zobaczyć, dotknąć opisywanego tematu, że polega tylko na własnych doświadczeniach. Gardzi dziennikarstwem hotelowym, kiedy informatorem staje się lokalna telewizja i portier” – powiedziała w laudacji Małgorzata Szejnert.
Podczas uroczystości Jagielski powiedział, że nagrodę ceni tym bardziej, że wśród dotychczasowych jej laureatów jest dwóch, którzy mieli na niego największy wpływ.
Pierwszy z nich to Ryszard Kapuściński, o którym kilka lat temu w wywiadzie dla portalu afryka.org mówił:
Kapuściński był i jest dla mnie mistrzem. Mistrz to jest ktoś charyzmatyczny. Ktoś, kto inspiruje, a spotkania z nim dają siłę sprawczą. Kapuściński był typem dziennikarza, którym ja chciałem zostać. Nie korespondentem wojennym, ale kimś kto ogląda świat w sposób odmienny od innych. W ten ten świat nie jest taki oczywisty, przez co jest bardzo ciekawy. Porównywanie mnie do Kapuścińskiego może wynikać też z tego, że ja przechodzę podobną do Kapuścińskiego drogę, czyli PAP, że dorastałem z małego miasteczka na kurpiowskiej prowincji, że jak on pracowałem w PAP, potem w gazecie, że próbuję pisać książki. Kapuściński parę rzeczy mi podpowiedział. Pamiętam jak kiedyś chciałem napisać książkę i spotkałem się z nim. Kapuściński zadał mi pytanie czy wiem co to jest książka. Zapytał też, czy to przypadkiem nie będzie zbiór artykułów, więc odpowiedziałem mu, że nie, chociaż tak właśnie wtedy to sobie wyobrażałem. Ale to nie jest też tak, że Kapuściński jest dla mnie kimś nieomylnym i bezbłędnym, kimś z kim się zawsze zgadzam. Był moim mistrzem przede wszystkim dlatego, że bywał inspiracją. Miałem wrażenie, że się przy nim rozwijam. Nie dzięki niemu, ale przy nim. I jestem wdzięczny losowi, że mogłem tego Kapuścińskiego spotkać. Tym bardziej, że „Gazeta Wyborcza” nie była aż dobrym miejscem dla reportażu zagranicznego. W „Wyborczej” były jego dwie szkoły. Jedna była szkołą Kapuścińskiego, druga Hanny Krall. I myślę, że większość reporterów „Wyborczej” jest ze szkoły Krall. Mnie zdecydowanie bliższy był mi Kapuściński.
Jako drugiego ze swoich mistrzów laureat wymienił, zmarłego w 1993 dziennikarza prasy podziemnej i katolickiej w latach 80, później „Gazety Wyborczej”, Leona Bójkę.
Wojciech Jagielski (ur. w 1960 r.), dziennikarz, publicysta, korespondent wojenny, pisarz, w latach 1986-91 pracował w Polskiej Agencji Prasowej, potem przez 21 lat, do marca 2012 roku pisał dla „Gazety Wyborczej”. Zajmuje się problematyką Afryki, Azji Środkowej, Kaukazu i Zakaukazia. Opublikował m.in. książki „Dobre miejsce do umierania”, „Modlitwa o deszcz”, „Wieże z kamienia”, „Nocni wędrowcy”, „Wypalanie traw”, „Trębacz z Tembisy”.
fot. Wikipedia