Poeta na emigracji

Patrycja Spychalska o wydanej właśnie po polsku powieści „Bliskość” rumuńskiego pisarza Marina Mălaicu-Hondraria. 

W „Bliskości” wszystko zaczyna się od gry, którą podejmują ze sobą przyjaciele-poeci. Wyjadą i nie będą się kontaktować ze sobą przez 5 lat. Decyzja jest po części brawurowa i dramatyczna. Bo przyjaźnią się ze sobą, inspirują, po prostu są sobie bliscy. Jednak uznają, że „nie żyją” i takie właśnie rozwiązanie ma (być może) przywrócić ich do życia. Marin Mălaicu-Hondrari, autor „Bliskości” promował w ubiegłym tygodniu swoją powieść z Polsce.

Rumuńskiemu pisarzowi bliski jest Julio Cortazar, a zwłaszcza podejście Argentyńczyka do literatury. Bo ta nie może podlegać skostniałej powadze, potrzebuje ekscesu. Także w konstrukcji. Zatem nie bez powodu cytat z Cortzara otwiera „Bliskość”, a jego powieść „62. Model do składania” przewija się w narracji bohaterów. Zresztą odniesień do literatury i poezji jest w tej książce mnóstwo. Bo to jest właśnie to za jej pośrednictwem tworzy się prawdziwa bliskość.

Główny wątek książki opiera się na romansie między Adrianem – rumuńskim poetą, emigrantem a Marią – hiszpańską rzeźbiarką, grającą na gitarze basowej w zespole latino-jazz. Jednak zanim Adrian podryfuje w rejs statkiem miłości (motyw podróży od portu do portu i metafora schyłku związku zamknięta w historii z demontowanym statkiem to kluczowe dekoracje dla ich związku) pozna tajemniczą Argentynkę Vanessę, której działania i decyzje wpłyną na jego życie.

„Bliskość” została rozpisana na głosy bohaterów. Każda z postaci ma swój subiektywny ogląd sytuacji i relacjonuje kolejne wydarzenia. Oczywiście niespodzianka – finałowa zagadka – zostanie ujawniona dopiero na samym końcu. W tym rozpisaniu na głosy, na szczególną uwagę zasługuje postać Lidii – poetki, przyjaciółki Adriana z Rumunii. Jej kwestie autor ułożył z nawiązań i odniesień do wierszy rumuńskich poetów, ale też i do twórczości T.S Eliota i Johna Keatsa.

Ciekawy był zamysł autora, aby część postaci zbudować w oparciu o profile własnych przyjaciół – poetów. Był to punkt wyjścia, bo historia opowiadana w „Bliskości” i losy jej bohaterów nabrały autonomicznego, literackiego kształtu. Co zresztą najlepiej oddaje język i rytm powieści będący jej dużym atutem. Kolejnym wątkiem dokumentalnym jest osobiste doświadczenie autora z emigracją. Mălaicu-Hondrari wyjechał z Rumunii do Hiszpanii i tam pracował przez kilka lat, gdzie jak mówił nikogo oczywiście nie interesowało, że pisze wiersze czy na przykład czyta romantyków. Życie na emigracji naznacza, ale z drugiej strony, jak twierdzi sam pisarz – bez tego doświadczenia nie byłoby po prostu „Bliskości”. Tyle, że to co szczególnie wyróżnia tę książkę to brak resentymentu emigranckiego. Tu nie ma gorzkich porachunków z ekonomią, analizy doświadczeń z historią, czy nieustannego porównywania się „nas” z „nimi” ani złośliwości, która ma stanowić rekompensatę. Z drugiej strony nie ma też „cudu” – Adrian jest emigrantem (zresztą nie on jeden) i motyw wejścia w obcą, inną rzeczywistość jest zaznaczony. Tyle, że w „Bliskości” Mălaicu-Hondrariego bardziej interesuje język, jego poznawanie, a przez to i oswajanie świata, literatury, poezji.

Patrycja Spychalska

Marin Mălaicu-Hondrarai, „Bliskość”, przekład Dominik Małecki, Książkowe Klimaty, Wrocław 2015