Feliks Netz nie żyje

Wczoraj zmarł wybitny pisarz, poeta i tłumacz Feliks Netz, który przez lata popularyzował w Polsce twórczość Sandora Maraiego. Netz przetłumaczył m.in. jego”Żar”, „Księgę ziół”, „Występ gościnny w Bolzano”, „Krew świętego Januarego”, „Pierwszą miłość”, „Dziedzictwo Estery” i „Wyspę”.

W latach 1960–1972 był redaktorem Polskiego Radia, a w latach 1972–1986 redaktorem, a potem redaktorem naczelnym tygodnika „Panorama”. Debiutował jako poeta na łamach tygodnika „Fakty i Myśli”. Feliks Netz miał 75 lat. Był m.in. autorem słuchowiska „Pokój z widokiem na wojnę polsko-jaruzelską” o wydarzeniach w kopalni Wujek w stanie wojennym.

Ponadto Netz był autorem scenariuszy do filmów Kochajmy się (1974) i Biała gorączka (1972), w latach 1973–75 pracował jako kierownik literacki zespołu filmowego „Silesia”. Wydał liczne tomiki poezji, m.in. Związek zgody (1968), Z wilczych dołów (1973) i Wir (1985) oraz książki, m.in. powieści Sto dni odpustu (1968) i Skok pod poprzeczką (1977), był także nominowany do Literackiej Nagrody NIKE za szkic wspomnieniowy Dysharmonia caelestis (2004).

Netz miał 76 lat.

Maciej Melecki pisał o Netzu: „Rzeczą, która od razu mnie w nim ujęła, przykuła uwagę i kazała pilnie go słuchać, to niebywałe oddanie literaturze, pasja ogarnięcia i przeniknięcia każdego, nęcącego go aspektu czy wątku, prześwietlenia myśli czy zagadnienia. Takie właśnie odnosiłem wrażenie, kiedy czytałem jego teksty poetyckie, prozatorskie, eseistyczne lub recenzenckie. Właśnie, owa uwaga w śledzeniu i dogrzebywaniu się do subiektywnego sedna, wykradanie dla czytelnika detali czy szczegółów z omawianych lektur czy filmów, zaciekłe tropienie losów myśli literackich bohaterów, a wszystko to wsparte głębinową wiedzą – historyczną lub biograficzną – stanowiły i stanowią dla mnie imponujący przykład wiecznej konfrontacji z innym, wypełniony empatią i nieusuwalną wolą zrozumienia innego. Tak właśnie dzieje się na każdym polu literackiej działalności i aktywności Netza. Jak wiersz – to totalny, zespalający zarazem przygody treści i potyczki języka, jak powieść – to całkowita, do cna realizująca indeks autorskich intencji i zamiarów, a jak wywiad – o czym zdążyłem się niezwykle dobitnie przekonać, kiedy takowy z nim, wraz z Krzyśkiem Siwczykiem, miałem okazję przeprowadzić – to opowieść wielotorowa, wprowadzająca czytelnika w delty hipnotycznych rozpoznań, przeżyć czy emocji. Ćwiczenia z wygnania, opasły tom esejów literackich, wydany w Instytucie Mikołowskim w 2008 r., pokazał mi Netza w stanie permanentnego napięcia, generowanego czystą pasją dociekania niedocieczonego, gdzie – niczym alchemik – wytapia w tyglu swoich lekturowych przeżyć niebywały amalgamat odczytań i jednostkową wizję przywołań tego, co tytułowo wygnane”.

 

Feliks Netz

Z KSIĘGI SPEŁNIONYCH WRÓŻB

Ludzie mówili, że będzie deszcz,

i dobrze zrobili ci, co zaczęli zbijać pływające domy,

bo padało przez czterdzieści dni i czterdziesci nocy.

Ludzie mówili, że ten, który idzie, mieni się Synem Bożym,

i żandarmi wyszli mu na spotkanie,

bo nie było jasne jak daleko może zajść.

Ludzie mówili, że Imperium Rzymskie rozpadnie się

lada dzień, i rozpadło się,

a przeliczono się tylko o kilka stuleci.

Ludzie mówili, że coś się zacznie.

i zaczęło się. I nawet starcy rwali koszule na sztandary,

a że ukręcono z nich powrozy, rzecz to już inna.

Ludzie mówili, że dobrze będzie we śnie,

I ci, co dali temu wiarę, śpią,

jest im nawet dobrze.

Ludzie mówili, że będzie koniec świata.

I jest. Tylko nie rzuca się w oczy.