Magdalena Parys, o zbierającej świetne recenzje w Niemczech, rozliczeniowej „powieści graficznej” „Irmina” Barbary Yelin.
Przez siedemdziesiąt lat jakie minęły od wojny Niemcy przeszły kolejne etapy zmagania się z przeszłością. Droga była żmudna. Można wyodrębnić kilka etapów. Była fala zbiorowego milczenia i gromki głos wypędzonych, kontrkultura lat 60. kiedy młodzież pytała starszych: dlaczego milczeliście? Był czas relatywizmu, podziału na zwalczające się obozy i wreszcie zjednoczenie Niemiec. Wszystkie te etapy miały wpływ na kolejne pokolenia i ich twórczość i mylą się ci, którzy twierdzą, że temat rozliczeń z konformizmem jest przez młodych twórców wyczerpany i zarzucony.
Okazuje się, że literackie zmagania w tej materii nie tylko nie dobiegły końca, ale właśnie weszły w kolejne zakręty z nową dynamiką i nową jakością. Jednym z elementów tej nowej jakości jest powieść graficzna.
Gdyby ktoś powiedział mi parę lat temu, że „Irmina” Barbary Yelin, czyli komiks należeć będzie do jednych z najważniejszych książek w spisie współczesnych lektur „konformistyczno – rozliczeniowych”, uznałabym to za niemożliwe. Komiks kojarzył mi się wtedy głównie z pośledniego gatunku literaturą przygodową… Na szczęście wyleczyłam się z takich poglądów.
Komiks to od wielu lat nie tylko zeszyty dla najmłodszych. Porzućmy zresztą to określenie. „Irmina” to nie jest komiks, podobnie jak czterystustronicowy „Kinderland” Mawila i wiele innych „zaangażowanych” niemieckich opowieści nie figurują już pod nazwą komiks. To graphik novel czyli powieść, a bywa, że zasługująca na termin dzieło. W przypadku powieści graficznej „Irmina” Barbary Yelin mamy do czynienia z tym ostatnim. Inspiracją do napisania i zilustrowania tej niezwykłej historii były dla autorki znalezione na strychu listy i wspomnienia babci.
Jak powszechnie wiadomo skarby na niemieckich strychach nie raz szokowały niemieckich wnuków. Osobiście znam dwie niemieckie pisarki, które spuściznę po dziadku milczku przypłaciły najpierw szokiem, a potem dobrą powieścią. Nie inaczej Barbara Yelin. Ilustratorka tworzyła swoje obrazy korzystając z archiwalnych filmów, zdjęć i książek. Natomiast pomysł na historię podsunęło jej to, co przeczytała w listach i zapiskach babci. Cztery lata ciężkiej pracy i studiów nad tematem trudnym i osobistym ukoronowała dwukilowa książka o nietypowym formacie i ogromnym ładunku emocjonalnym.
W roku 1933 tytułowa Irmina wyjeżdża do Anglii. Jest młoda, pracowita i odważna. Niestety też biedna. Jej rodzicom starcza na opłacenie studiów synom, dla córki już pieniędzy nie starcza. W Anglii Irmina uczęszcza do szkoły językowej dla sekretarek, utrzymuje się sama. Myśli nowocześnie i wierzy głównie w siebie. Na jednym z przyjęć poznaje Howarda, czarnoskórego młodzieńca, którego bierze początkowo za barmana. Okazuje się, że Howard to stypendysta Oxfordu. Pamiętajmy, jest rok 1933, czarnoskórych studentów na Oxfordzie można policzyć na palcach jednej ręki, a może nawet nie? Howard nie ma lekko. Nie ma lekko też Irmina, Niemka z faszystowskich Niemiec. Rodzina, u której mieszka, wypomina jej pochodzenie, każde wydarzenie w Niemczech jest natychmiast żywo komentowane i łączone z młodą Niemką. Irmina buntuje się, nie godzi się na takie szablony. Przede wszystkim jednak nie godzi się na złe traktowanie Howarda. Odważnie i publicznie broni jego inności. Niezwykle sugestywne są sceny, kiedy Howard i Irmina jadą na rowerze przez campus studencki, płyną łódką po Tamizie, kiedy obraz bez słów nie pozostawia w nas cienia złudzenia, że Irmina kocha Howarda. Życie nie szczędzi Irminie kolejnych rozczarowań. Sytuacja najpierw finansowa, wreszcie rodzinna, zmusza ją do opuszczenia Anglii i Howarda. Od tej chwili stajemy się świadkiem długiego procesu przemiany młodej niezależnej kobiety w konformistkę. Już niebawem wyjdzie za mąż za nazistę i karierowicza, urodzi mu syna, odwróci wzrok, gdy obcy licytować będą sklep i mieszkanie kolejnego Żyda, będzie udawać, że nie słyszy, co dzieje się za ścianą, na ulicy. Małemu synkowi nie zawaha się któregoś dnia powiedzieć, że największym nieszczęściem ich narodu są Żydzi.
Barbara Yelin pokazuje klęskę człowieczeństwa w człowieku z perspektywy dość znanej w literaturze niemieckiej, jednak odważę się zawyrokować, że po raz pierwszy wybiera tak nietypową bohaterkę. Takiej bohaterki jeszcze w literaturze niemieckiej nie spotkaliśmy. Nagle wchodzimy w zawiłe mechanizmy i manipulacje dyktatury, a przede wszystkim w to, co robi ona z główną bohaterką i podobnymi jej „normalnymi ludźmi”. Ta niezwykła podróż w głąb ludzkiej pełnej lęków duszy, zaprowadzi nas aż do współczesności, którą autorka przypieczętuje niebanalnym zakończeniem. Podczas lektury długo lubimy i rozumiemy Irminę, potem to się nagle urywa. Pojawia się jednak współczucie i empatia do głównej bohaterki. Bo przecież nie różnimy się od niej aż tak bardzo. Każdy przecież wie o sobie tyle na ile go sprawdzono… Najbardziej w tej książce wstrząsa to, co ona robi z nami – czytelnikami.
Irmina to książka wybitna pod każdym względem. Jej kartki przewraca się powoli, ilustracje ogląda się wnikliwie jak obrazy. To już nie tylko mistrzowski warsztat, to najwyższa liga w graphic novel, Yelin to wybitny talent, o którym na najwyższych tonach pisały wszystkie znaczące niemieckie dzienniki. Trzysta stron beznamiętnej narracji. Ważna rozprawa o zdradzie ideałów, opowieść o Europie wtedy i o Europie dzisiaj. Barbarze Yelin udało się to, co w literaturze najtrudniejsze: opowiedzieć tekstem i obrazem dramatyczną historię, żadnego z tych elementów nie nadużywając.
W Polsce „Irminy” jeszcze nie ma, biorąc jednak pod uwagę fakt, że krajowi wydawcy otwierają na wielką literaturę w komiksie, jest nadzieja, że będzie. Świadczy o tym choćby wydana ostatnio „Palestyna” Joe Sacco, czy też „Kiedy David stracił głos” Judith Vanistendael. I co ważniejsze kultowa pozycja „Zrozumieć komiks” Scotta McClouda. Komiks o komiksie, do którego odsyłam wszystkich tych, którzy w graphic novel jako książkę i jako dzieło jeszcze nie wierzą.
Magdalena Parys
Barbara Yelin, urodziła się w 1977 roku w Monachium. Studiowała Ilustrację na HAW w Hamburgu. Pierwsze komiksy wydała we Francji w roku 2004 und 2006 nakładem oficyny Actes Sud/Edition de l’An 2. W roku 2010 ukazały się w antologiach „Spring” jej niemieckojęzyczne rysunkowe opowiadania . W tym samym roku wraz z Peer Meter wydała ilustrowaną kryminalną opowieść „Gift“ i humorystyczne opowiadania „Riekes Notizen“. Pracuje i mieszka w Monachium.
MAGDALENA PARYS, pisarka, poetka, tłumaczka i dziennikarka od 1984 r. mieszkająca w Niemczech. Napisała dwie powieści o mrocznych tajemnicach NRD. Wydaną w 2011 roku, zatytułowaną „Tunel”, w tym roku ukazał sie jej niemiecki przekład i zbiera znakomite recenzje. Kilka tygodni temu w Polsce wydana została – także świetnie przyjęta- jej najnowsza powieść „Magik.”