Bobkowski-demistyfikacja

Andrzej Bobkowski – pisarz legenda, autor kultowych „Szkiców piórkiem”, to dla wielu miłośników literatury wzór intelektualnej niepokorności, bezkompromisowości i przenikliwości. Właśnie ukazała się książka, która po części zburzy ten nieco lukrowany wizerunek „modelarza z Gwatemali”.
Praca dr Macieja Nowaka  „Na łuku elektrycznym…” to pierwsza monografia pisarstwa Andrzeja Bobkowskiego. Zapewne z niecierpliwością była oczekiwana przez uczestników poświęconej Bobkowskiemu sesji, która odbyła się w dwa lata temu w Krakowie w setną rocznicę urodzin pisarza. Właśnie podczas tego uroczystego wydarzenia pojawił się dr Nowak, który jako jedyny z badaczy tam występujących zadał sobie trud porównania rękopisu „Szkiców piórkiem” z wersją opublikowaną i tym prostym zabiegiem unieważnił kilka „odkrywczych interpretacji” dzieła zaprezentowanych przez innych znawców Bobkowskiego.

Uczestniczący  w tej sesji Andrzej Horubała tak na łamach „Do rzeczy” relacjonował to epokowe w badaniach nad Bobkowskim wydarzenie:

To była niezwykła sesja. Sesja nierównych szans. Maciej Nowak, polonista z KUL, krytyk, miłośnik jazzu, z bródką i w okularach, podobny trochę do Johnny’ego Deppa z „Dziewiątych wrót” Polańskiego, ze swym laptopem, w którym zgromadził skany autentycznego dziennika Bobkowskiego, i poloniści pozbawieni wiedzy czerpanej z okupacyjnych zeszytów, stawiający trochę na oślep tezy, chwalący pisarza za wyprzedzanie epoki, zastanawiający się, skąd u młodego Andrzeja fascynacja Egonem Schielem i z którego przedwojennego zestawu rycin mógł korzystać przy niezwykle sensualnym opisie prostytutki wyginającej się lubieżnie i obrzydliwie gdzieś w oknie naprzeciwko.

Słuchamy wnikliwych uwag, śledzimy erudycyjną wędrówkę Jana Zielińskiego po kolejnych tekach z reprodukcjami Egona Schielego, ale przecież każdy kątem oka zerka na Macieja Nowaka, który wpatrzony w ekran swojego laptopa przesuwa skany kolejnych stron autentyku, by w końcu oszczędnym gestem głowy, ni to z uśmiechem satysfakcji, ni to z grymasem zakłopotania, dać do zrozumienia, że i ten tekst, że i ten diamencik dorzucony został później. Strażnik księgi i my – narażeni na domysły, zgadywanki, błądzenie.

A zarzekał się Andrzej Bobkowski, że w „Szkicach piórkiem” niczego nie zmieniał, że prorocze przewidywania związane z rozwojem sytuacji na teatrze wojen zapisane zostały wówczas i naprawdę poprzedzały atak na Pearl Harbor czy katastrofę gibraltarską. W zapewnieniach szczegółowych miał rację: teksty związane z wielką historią są autentyczne. Jednak przecież Roman Zimand, jeden z najbłyskotliwszych polskich literaturoznawców, gwarantujący niegdyś autentyzm „Dziennika 1954” Leopolda Tyrmanda, opowiadający się za prawdziwością „Szkiców piórkiem”, i tym razem poniósł pośmiertną sromotną porażkę

W swojej monografii Maciej Nowak wziął pod uwagę zarówno  teksty drukowane Bobkowskiego jak i pisma oraz dokumenty pozostające do tej pory w archiwach publicznych i prywatnych. Jednak książka nie jest typowym polonistycznym brykiem, tylko pasjonującą, bogato ilustrowaną biografią pisarza, która co prawda obala wiele mitów na  temat Bobkowskiego, nie oznacza to jednak, że unieważnia jego dzieło.

Maciej Nowak, Na łuku elektrycznym. O pisaniu Andrzeja Bobkowskiego, wydawnictwo Więź, Warszawa 2015