Andrzej Fiderkiewicz o zabawnym spotkaniu dwojga rosyjskich dziennikarzy z mieszkającym w Rosji kapryśnym polskim pisarzem Mariuszem Wilkiem.
Cudzoziemcy osiadający w Rosji podlegają z czasem обрусению. To jedno z wielu rosyjskich słów trudnych do przełożenia, najbliższe byłoby może „zruszczenie” ale bez domyślnego, negatywnego kontekstu polskiego słowa. Rosyjski żywioł wciąga stopniowo, przemieniając „długoterminowego” gościa w Rosjanina. Taką przemianą mamy udokumentowaną w dziennikach Mariusza Wilka. Przemiana jest ciekawa nie tylko dla nas, wielu Rosjan także intryguje ten dziwny Polak, który uciekając od zachodniej „syfilizacji” osiadł na niegościnnej ziemi rosyjskiej Północy.
Niedawno w domu nad jeziorem Onega, Mariusza Wilka odwiedziło małżeństwo rosyjskich dziennikarzy, Roman i Daria Nurejewowie. Aktywni głównie w mediach elektronicznych, piszą najwięcej o Karelii, gdzie mieszkają i którą wybrali sobie na małą ojczyznę. Nie ma w ich publicystyce tonów wielkomocarstwowych, przeciwnie, interesuje ich to, co lokalne, zapomniane i dalekie od „światowości”.
Dwudniowe spotkanie z Wilkiem obfituje w groteskowe incydenty. Pierwszego dnia gospodarz nie znalazł wiele czasu dla dziennikarzu, gdyż hucznie żegnał się z innymi gośćmi, z Polski. Ten, kto pisze, nie udziela wywiadów, oznajmia i znika z litrowym kuflem piwa, kłócąc się po drodze z żoną. Kobietą, której pisarz poświęca zdecydowanie najwięcej uwagi jest córka Marta. Wilk zachęca ją do jedzenia w niezwykły sposób. Zamiast łyżeczki za mamę czy tatę, zjadamy ciocię Merkel, wujka Berlusconi, Camerona…
Rano Wilk zmienia zdanie i jest gotów do wywiadu. Jak wielu mężczyzn w Rosji, mówi o przeczuciu śmierci, które nazywa odejściem. Ważna jest tylko córka. A czy córka mówi po polsku? A co to takiego, język polski? Czym różni się od rosyjskiego? Tym, że polszczyzna została zarażona łaciną zaś rosyjski jest językiem prawdziwym. No, ale to wymagałoby wykładu a ja za wykład biorę 450 euro. Jedynym politykiem, wobec którego Wilk nie jest krytyczny, jest Putin, którego charyzmę polityczną pisarz opisuje za pomocą pojęć z rosyjskiej zekowskiej grypsery. Najbliższą ofiarą Putina będzie oczywiście „małpa, która dopiero co zeszła z drzewa i nazywa się Obama”.
Żona Natasza przypomina umęczone żony dziewiętnastowiecznych „raznoczynców” na zsyłce. Rzuca kąśliwe uwagi pod adresem męża, zajmując się pracami domowymi. Haha, trzeźwi słuchają pijanego! To ty powinieneś płacić 450 euro, żeby ktoś chciał ciebie słuchać.
Nurejewowie wyjeżdżają bez autografów na książkach (Wilk znowu zmienia zdanie i nie autoryzuje wywiadu, więc powstanie reportaż), za to z nową niezwykła postacią do swojej dziennikarskiej kolekcji. Żegnają się z człowiekiem „wybuchowym i nadwrażliwym, przeklinającym i sentymentalnym, podpitym i ponurym – jednym słowem, ze zruszczonym Mariuszem Wilkiem”.
Cały tekst znaleźć można na portalu Russkaja Płanieta: http://petrozavodsk.rusplt.ru/index/Domostroj_Mariusha_Vilka-12283-1.html