Zachar Priliepin w czasie wojny czeczeńskiej służył jako kapitan OMON-u, w 1996 i 1999 r. Ukończył Państwowy Uniwersytet im. N. Łobaczewskiego w Niżnym Nowogrodzie. Pierwsze utwory publikował w „Litieraturnoj Gazietie” oraz ogranie Partii Narodowo-Bolszewickiej „Limonka”.
Pierwszą książkę, poświęconą wojnie czeczeńskiej powieść – „Patologie” opublikował w 2005 roku. W 2006 roku ukazała się jego książka „Sańkja”. W 2007 wydana została powieść „Grzech”, która przyniosła mu uznanie krytyków i nagrodę „Narodowy Bestsseler”. Oprócz tego Prilepin jest autorem zbiorów opowiadań (Wojna, Rewolucja), esejów (Przyszedłem z Rosji) i wierszy. Napisał również biografię radzieckiego pisarza Leonida Leonowa. W Polsce jego powieści wydaje W.A.B.
Dzisiaj Priliepin to instytucja. Znany i podziwiany jest to pisarz. Prowadzi swój blog. Zaprasza go telewizja. Drukuje go kremlowska gazeta „Komsomolska Prawda”. Priliepin, naturalnie, jak tylko może krytykuje Ukrainę. Od samego początku konfliktu o Krym stoi po stronie Moskwy. A teraz zaczął krytykować rosyjską i ukraińską inteligencję. W jednym z ostatnich numerów „Komsomołki” grzmi: to oni wołali, że nie ma żadnego „Prawego Sektora”, to oni wmawiali nam, że oni nie są zagrożeniem.
Twierdzi Priliepin, że na samym początku, kiedy Prawy Sektor był małą organizacją ukraińska inteligencja stała za nim murem i teraz nic się nie zmieniło.
Pisze Priliepin, że wierzył jeszcze do niedawna, że trzeba działać zgodnie z powiedzeniem: niech będzie trochę zła, żeby potem było bardzo dużo dobra. Ale teraz były kapitan OMON-u twierdzi, że ta stara prawda przestała działać.
Ciekawe co to znaczy? Że teraz potrzeba na Ukrainie jeszcze więcej zła, żeby potem nie było dobra? Bo puenta jego tekstu jest jednoznaczna – Ukraina się kończy, Ukraina przestaje istnieć.