Wizerunki terrorystek

Piotr Kępiński o książce Beaty Łazarz  „Płeć przerażającego. O wizerunkach terrorystek w sztuce” (IS PAN).

Aktualność tej książki jest porażająca. Terroryzm istniał, istnieje i będzie istniał – to jasne. Jednak siła i zmienność z jaką operuje dzisiaj jest niespotykana. Nigdy też terrorystki i terroryści nie byli tak często obecni w środkach masowego przekazu. Dzisiaj są gośćmi naszych domów, prawie codziennie.

Żyjemy przecież w dobie permanentnych listów gończych, które widzimy w telewizji wieczorem. Dzień później dowiadujemy się, że twarze, które były poszukiwane po akcji policji trudne są do zidentyfikowania. Kolor skóry i czerń włosów w jednej chwili zmieniają się w magmę. Nieznane zmienia się w rozmazane. Strach po raz kolejny został zutylizowany, po to tylko, żeby za chwilę znowu wywołać strach.

Wydawać by się mogło, że terroryści – płci męskiej i żeńskiej, będą dzisiaj masowo wykorzystywani przez sztukę. Nic z tych rzeczy. Prawdziwych dzieł sztuki, powieści, wierszy mamy jak na lekarstwo. W przeciwieństwie do lat sześćdziesiątych, siedemdziesiątych i nawet osiemdziesiątych, kiedy to terror (czy to prawicowy czy lewicowy, w Niemczech lub we Włoszech) niósł w sobie oprócz przemocy także ładunek ideologiczny bliski wielu mieszkańcom Europy, dzisiaj terror jest obcy, niezrozumiały, nieakceptowany, daleki i paradoksalnie za bliski.

Wtedy mogły zatem powstawać tak znakomite książki jak „Utracona cześć Katarzyny Blum” Heinricha Bolla, mógł pisać wiersze Paolo Pasolini, Reiner Werner Fassbinder mógł kręcić filmy. Obecnie na palcach jednej ręki możemy policzyć dzieła sztuki zajmujące się uczciwie podobną tematyką.

Beata Łazarz, autorka książki „Płeć przerażającego. O wizerunkach terrorystek w sztuce” (IS PAN) napisała „…rzadkością są dzieła sztuki poświęcone postaciom kobiet-terrorystek. Zresztą sama kwestia kobiecego terroryzmu – przez lata pomijana, ignorowana lub sprowadzana do wymiaru taniej sensacji – dopiero od niedawna stała się przedmiotem głębszego namysłu, w tym także w formie badań naukowych. Wcześniej zagadnienie to było  poruszane przede wszystkim w formie publicystycznej, przyczynkarskiej, lub pojedynczych monograficznych artykułów, z reguły poświęconych terrorystkom z jednego państwa lub ugrupowania. Dopiero na początku XXI wieku kompleksowe badania na temat terrorystek podjęła Mia Bloom, autorka pierwszego monograficznego opracowania Bombshell. The Many Faces of Women Terrorist”.

Łazarz w swojej znakomitej pracy (w istocie doktorskiej, niemniej jednak napisanej soczystym i „normalnym” językiem) udokumentowała, opisała i jednocześnie scharakteryzowała zjawisko dotąd omijane.  Kim są terrorystki, które widujemy na zdjęciach? Kim były w przeszłości? Kim są dzisiaj? To bohaterki czy zbrodniarki?

Łazarz próbuje je klasyfikować ( z męskimi atrybutami, pełne wahania, medialne ikony, modnie wystylizowane, karykaturalne, niesamowite, perwersyjne matki, dziwki, bez płci, marionetki, histeryczki, zwielokrotnione, zamaskowane, bez twarzy, zwyczajne) i tym samym uczłowieczać. W jej opowieści, bardzo spokojnej, wyzbytej z emocji, wkraczamy w świat bezwzględnego terroru czyli dramatu za którym stoją inne dramaty. Wgryzamy się w historie nienawiści, które mają nas doprowadzić do skonkretyzowania pojęcia postaci terrorystki, która  „jest w naszej kulturze kategorią bytu wymykającego się pojęciowemu, semantycznemu i hermeneutycznemu aparatowi opisu świata”.

I dochodzimy do wniosku, że sztuka może nam pomóc to terrorystyczne zło oswoić a tym samym jednocześnie zwalczyć, nie do końca, to oczywiste, ale przynajmniej trochę. A to już niemało.