Marcin Wicha: Rzeczy, których nie wyrzuciłem

Rzeczy, których nie wyrzuciłem Marcina Wichy w Karakterze. 

Marcin Wicha nie zaproponuje kapci, jak kto przyjdzie w gości. Wiadomo też, że nie lubi designu. A o nowej książce dość powiedzieć słowami autora okładki – Pawła Dębowskiego: “Nie jestem bardzo empatyczny. Kiedyś byłem inny, ale to się zmieniło; nie żebym się tym chwalił albo szczególnie żałował, co zrobić, tak wyszło.

Ale kiedy czytałem najnowszą książkę Marcina Wichy – nie mogłem opanować wzruszenia. To zresztą nienajlepsze słowo, jak jednak opisać sytuację, w której znienacka doświadczasz uczuć, które nie w Tobie samym biorą swój początek? Tym razem nikt się nie uśmieje, ale nie wyobrażam sobie, że można by tej książki nie przeczytać. Bardzo się cieszę i jestem autorowi wdzięczny, że coś we mnie obudziła, nawet jeśli na krótko”.

Nota od wydawcy:

Co zostaje po śmierci bliskiej osoby? Przedmioty, wspomnienia, urywki zdań?

Narrator porządkuje książki i rzeczy pozostawione przez zmarłą matkę. Jednocześnie rekonstruuje jej obraz – mocnej kobiety, która w peerelowskiej, a potem kapitalistycznej rzeczywistości umiała żyć wedle własnych zasad. Wyczulona na słowa, nie pozwalała sobą manipulować, w codziennej walce o szacunek – nie poddawała się. Była trudna. Była odważna.

W tej książce nie ma sentymentalizmu – matka go nie znosiła – są za to czułość, uśmiech i próba zrozumienia losu najbliższej osoby. Jest też opowieść o tym, jak zaczyna odchodzić pierwsze powojenne pokolenie, któremu obiecywano piękne życie.

Właśnie tak gorszyła zacne panie. Warczała na nauczycielki. Pacyfikowała sprzedawców. Kazała milczeć antysemickim taksówkarzom. Nie reagowała na nasze: „Po co to robisz?”.