Śmierć według Olgi Tokarczuk

Wydawnictwo Literackie wznawia znakomite i poruszające „Ostatnie historie” Olgi Tokarczuk. 

Nowoczesna, współczesna saga. Trzy historie i trzy sposoby oswajania śmierci w jednej z najbardziej poruszających powieści Olgi Tokarczuk.

Drogi babki, córki i wnuczki rozeszły się przed laty. Teraz Paraskewia, Ida oraz Maja stają w obliczu śmierci. Każda z nich musi zmierzyć się z tym doświadczeniem samotnie, każda radzi sobie inaczej. Ich historie tworzą powieściową kronikę przemijania i utraty.

Dziennik „Le Figaro” pisał o książce: „Grając światłem i cieniem, autorka z wyjątkowym kunsztem kreśli wzruszające portrety trzech kobiet – portrety, których tłem jest krajobraz bezkresnego smutku”.

A Przemysław Czapliński w „Gazecie Wyborczej” analizował: Tytułowe wyrażenie „ostatnie historie” można rozumieć jako „historie właśnie zasłyszane” i jako „opowieści terminalne”. Historie o śmierci.

Kiedy tak spojrzymy na książkę Olgi Tokarczuk, okaże się, paradoksalnie, że o ile życie raczej poszarpało linię łączącą trzy kobiety, o tyle śmierć pozwala właściwie potraktować te trzy postaci jak jedną. Każda z nich spotyka bowiem inną śmierć, ale spotkania te tworzą razem paradygmat ludzkiego obcowania ze śmiercią. Trzy bohaterki stają się zwykłymi Parkami („Parka” to tytuł drugiego opowiadania): nie przecinają nici cudzych żywotów. Może nawet nie wiedzą, że trzymają w dłoniach nić własną.

„Najpierw zawsze jest śmierć innych” – powiedziała autorka w ostatnim wywiadzie („Sztuka dobrego umierania”, „Rzeczpospolita” z 4-5 IX 2004). Najpierw w naszym życiu napotykamy czyjąś śmierć – odległą, cudzą, obcą. Wtedy uświadamiamy sobie, że istnieje coś takiego jak znikanie i że nas kiedyś też to spotka. Potem jest śmierć bliska: nie tylko widzimy umieranie, ale jakąś cząstką siebie umieramy razem z tym, kto odchodzi. A na końcu – kolej na nas. Rzec więc można, że poznajemy śmierć od dołu tabeli zaimków osobowych: on, ty, ja. Albo w nawiązaniu do Philipa Aries, autora monografii „Człowiek i śmierć”: najpierw jest śmierć Daleka, potem Bliska, a na końcu Własna.

W powieści Olgi Tokarczuk kolejność została odwrócona: w pierwszym opowiadaniu Ida „przeżywa” własną śmierć, w drugim Praskowia rozpaczliwie szuka sposobu, by zawiadomić mieszkańców pobliskiej wioski, że umarł jej mąż, w trzecim Maja dwukrotnie usiłuje zasłonić synkowi widok śmierci obcej. A zatem najpierw śmierć własna, potem Bliska, a na samym końcu Daleka. Dlaczego?

Pewnie dlatego, że Śmierć Własna – najgłębiej nas przerażająca – okazuje się w tej powieści szansą przemyślenia własnego życia. Szansa ta zostaje dana Idzie. To ona, jak w chrześcijańskich wierzeniach o duszy pokutnej albo w buddyjskich przekazach mówiących o bardo – wędrówce duszy po śmierci ciała – wraca pomiędzy żywych, żeby przygotować się na ostateczne odejście. Dwa kolejne opowiadania w tym kontekście nabierają charakteru próby: obserwujemy Paraskewię i Maję, patrząc, jaki jest ich stosunek do śmierci. Uczymy się od wszystkich trzech, choć wiemy, że w obliczu śmierci zawsze, jak zauważa Paraskewia, jesteśmy głupi i spóźnieni”.