Nienawiść

We wrześniu w Wydawnictwie Prószyński i S-ka ukaże się wznowienie zbioru wstrząsających opowiadań Stanisława Srokowskiego Nienawiść. Książka stała się kanwą filmu Wojciecha Smarzowskiego o Wołyniu, który wejdzie do kin w przyszłym roku.

Palestyńczycy i Żydzi, Serbowie i Bośniacy, Ukraińcy i Polacy. W tej wyliczance za każdym razem spójnik „i” jest obciążony tyloma tragicznymi konotacjami, że jawi się jako ponury znak. Jest jak niezaleczona rana. Jak głęboka może być ona i bolesna przekonuje książka Srokowskiego. Od rzezi Polaków i Żydów na Kresach dokonanej przez nacjonalistów ukraińskich minęło już ponad sześćdziesiąt lat a ta pamięć wciąż boli. Mimo, że w ostatnim ćwierćwieczu dokonano już z obu stron wielu gestów pojednania, uwieńczonych masowym poparciem przez Polaków obu ukraińskich rewolucji.

Nienawiść to zbiór krótkich porażających, tym bardziej że opartych na faktach opowiadań dziejących się na początku lat 40, kiedy to nagle w żyjących w zgodzie z innymi ludzi wstąpił demon, każący im mordować sąsiadów tylko dlatego, że byli innej narodowości. Historie Srokowskiego są tym bardziej wstrząsające, że jest to opowieść z perspektywy ośmioletniego chłopca, którym wówczas był autor. Chłopca, który nierozumiejącymi świata dorosłych oczami ogląda na przykład lubianego dotąd przez wszystkich łagodnego ukraińskiego sąsiada, który nagle morduje na oczach innych idącą drogą ośmioletnią żydowską dziewczynkę.

Niektórzy pewnie zarzucą autorowi szerzenie nacjonalistycznych resentymentów. Niestety sprawa nie jest chyba taka prosta. Kiedy pojedzie się w okolice Przemyśla i na Ukrainę da się zauważyć, że jednak nie wszyscy wybaczyli i przestali nienawidzić. O tych mordach przez lata nie mówiono, winowajcy nie wyrazili skruchy. Niektórym postawiono pomniki. Obecna sytuacja geopolityczna też nie sprzyja ostatecznemu i spokojnemu rozliczeniu zbrodni. Dla ofiar pozostały niskonakładowe wydawnictwa, kilka filmów dokumentalnych i powstająca fabuła Wojciecha Smarzowskiego.

Mirosław Spychalski