Odkrywać Eldorado książki

Irek Grin – kurator Europejskiej Stolicy Kultury Wrocław 2016 ds. literatury i czytelnictwa a zarazem koordynator programu Światowej Stolicy Książki UNESCO -opowiada nam o przygotowanych na przyszły rok wydarzeniach.

Irek_Grin-zdj-262x300

Mirosław Spychalski: W przyszłym roku Wrocław będzie Europejską Stolicą Kultury i Światową Stolicą Książki UNESCO. Co to oznacza dla życia literackiego i czytelniczego miasta?

Irek Grin: Teraz na kilka miesięcy przed rozpoczęciem kadencji oznacza szansę. Trzeba bowiem mieć świadomość, że rozmach (a przez rozmach nie rozumiem tu wodotrysków, tylko na przykład angażowanie dużych grup społecznych) niektórych planowanych wydarzeń i programów nie byłby możliwy bez kontekstu tych dwóch Stolic. Jest to z jednej strony kwestia pieniędzy, których po prostu będzie więcej na kulturę, niż zwykle, z drugiej jednoznacznie przychylna decyzja polityczna, a co za tym idzie gwałtowne przyśpieszenie procesu zmian w kulturze poprzez wyraźne zarysowanie horyzontu czasowego. Deadline organizacyjny działa niezwykle stymulująco. Jednocześnie nie tylko w działaniach literackich, ale w pracy kuratorów wszystkich dziedzin sztuki widać wyraźnie myślenie długofalowe, myślenie zmianą długotrwałą, a zatem: rok 2016 wymaga od nas dyscypliny, ale traktujemy go jako otwarcie nowego rozdziału, a nie posłowie.

 Czy mógłbym pan przybliżyć nam filozofię, która się kierował podczas budowania programu literackiego ESK?. Jakie były główne założenia?

Wbrew temu co się wydaje różnym krytykom działań ESK, nie jesteśmy od wszystkiego. ESK nie załatwi wielu mniej lub bardziej doraźnych problemów i nie taki jest cel naszej pracy. ESK nie spowoduje także, iż nagle wszystkie zalegające w szufladach albo w głowach projekty proczytelnicze czy artystyczne zostaną z tych szuflad albo głów wyjęte, odkurzone, przepisane od nowa i wdrożone. Mając tego świadomość przyjąłem najbanalniejsze, a przez to nieszczególnie skomplikowane, z możliwych założeń. Życie literackie Wrocławia jest bogate bogactwem anarchii, natomiast życie czytelnicze Wrocławia jest rozproszone i przez to często anonimowe. Mimo wielu festiwali i imprez literackich trudno zdefiniować wrocławskiego czytelnika i odbiorcę poszczególnych wydarzeń. Między innymi dlatego, że nikt nie próbuje tego robić. Bardzo trudno bez takiej wiedzy próbować to środowisko integrować i tworzyć coś na kształt rzeczpospolitej czytelników, trudno kreować modę na czytanie i prosić, i zachęcać wyrobionych czytelników, poprzez różne działania i programy stymulujące aktywność, by stali się grupą odpowiedzialną za krzewienie postaw czytelniczych, wszędzie tam, gdzie są one zagrożone. Czyli na przykład we własnych domach. A brak takiego wspólnotowego myślenia skutkuje nieuchronnymi zmianami cywilizacyjnymi i nie będą to zmiany na lepsze.

Środowisko zarówno twórców jak i aktywistów książki we Wrocławiu jest podzielone, a każdy z nich ma swoją jedyną i najwyższej próby receptę na sukces. Bardzo często sprowadza się ona do realizacji środowiskowych grepsów i narzekania, że nikogo to nie interesuje. Na szczęście uniwersum książki znacznie jest potężniejsze. W jego skład nie wchodzi tylko poezja i niskonakładowe próby, i choćby najwybitniejsze eksperymenty eseistyczno-prozatorskie. Znajduje się w nim także olbrzymia paleta literatury gatunkowej, biografie, poradniki, przewodniki i wiele innych typów i gatunków literackich czy piśmienniczych, które tym się różnią od literatury wysokoartystycznej, że definiują swojego czytelnika w momencie powstania idei książki. Świadomie wpisują go w tekst. Ta grupa anonimowych czytelników, bardzo często wstydząca się swoich przyzwyczajeń lekturowych, uważanych za błahe w kraju, w którym dominuje tradycja wielkiej poezji dziewiętnastowiecznej, to ogromna rzesza ludzi książki zazwyczaj pomijanych w analizach przyczyn spadającego czytelnictwa. Postanowiłem – na różne sposoby – pokazać tej grupie, że jest bodaj czy nie ważniejsza w procesie podnoszenia kompetencji odbiorców kultury od wąskiego grona twórców i czytelników rzeczy „ambitniejszych”, „trudniejszych” i zaprosić ich do wspólnego odkrywania Eldorado książki, gdzie nie ma podziału na literaturę wybitną i cytując Witkacego „sensacyjno-wagonową”, ale gdzie człowiek z książką w ręku jest skarbem narodowym, bez względu na tytuł, który trzyma w dłoniach.

I odpowiadając na pytanie: z tych i wielu innych jeszcze powodów uznałem za konieczne hołubienie i dalsze podnoszenie prestiżu obecnych przedsięwzięć literackich we Wrocławiu i uzupełnienie ich działaniami długoterminowymi, które mają na celu zrównoważony rozwój czytelnictwa, co w tym miejscu rozumiem jako odnalezienie wszystkich czytelników każdego rodzaju literatury i pokazanie im ich samych sobie nawzajem. Podobnie zamierzam postępować w przestrzeni edukacji kulturalnej, programach dziecięcych, czy projektach wspierających twórców, naukowców, tłumaczy.

Wrocław musi nareszcie zobaczyć każdy aspekt życia książki, zobaczyć jak dużo się dzieje, zainspirować się najlepszymi inicjatywami, rozwijać  je i kultywować. ESK i ŚSK dają możliwość i szansę, by unieść się w powietrze i zobaczyć z wysokości i z dużą ostrością zarówno mocne, jak i słabe elementy działań literackich i proczytelniczych, a następnie uzupełnić je o inne konieczne, a całość poukładać, uporządkować. Pozwolić im się nawzajem dostrzec i – co może najważniejsze – zaproponować współpracę, a co za tym idzie wzmocnienie wielu bardzo podobnych w rzeczy samej aktywności, które rozwijają się równolegle, za pieniądze tego samego miasta, ale się nie widzą, co wcześniej czy później wiele z nich skaże na niebyt.

Ogłoszony został wstępny program. Na tej liście, w większości,  znalazły się przedsięwzięcia, które już znamy… Czym chce pan zaskoczyć?

Wolne żarty, panie redaktorze. Czytaliśmy inną książkę programową albo uczyliśmy się innej matematyki. W programie literackim na około 50 projektów naszkicowanych na tym etapie, około 20 to istniejące w mieście przedsięwzięcia, a ponad 30 to autorski program kuratora i dziesiątków ludzi z instytucji i organizacji pozarządowych. I pomyślane są w taki sposób, jako się już rzekło, by wypełnić istniejącą lukę, a w wypadku programów dziecięcych i młodzieżowych, stać się inkubatorem dla idei, które w przyszłości pozwolą zmieniać się istniejącym wydarzeniom, pozwolą je unowocześniać, zwiększać innowacyjność. Ale też po to, by uczyć młodych wrocławian nie tylko czytać więcej i lepiej, dojrzalej, ale także pokazać to, co w ich mieście w przestrzeni literatury nietuzinkowe, niebanalne, niecodzienne. Żeby zrozumieli, że oferta kulturalna nie jest oderwana od ich życia, że naprawdę jest dla nich i myśli przede wszystkim o nich.

Największy jak sądzimy w historii Polcon i Eurokonferencja, portal literacki stworzony przez młodzież, pierwszy organizowany na taką skalę zlot członków Dyskusyjnych Klubów Książki, hymn książki UNESCO, tłumaczenie kanonu wierszowanej bajki polskiej na języki mniejszości narodowych i etnicznych, Wrocławski Program Wydawniczy, Międzynarodowy Festiwal Poetycki SILESIUS, realizowany z Poznaniem, Krakowem, Gdańskim i Lublinem, Magazyn Cegła na 10 000 samochodów, Bibliopolis, Wrocławska Książka Kucharska, czy Dom Literatury Wrocław to już na etapie projektowania są rzeczy, których zazdroszczą nam inne miasta ze względu na ich unikatowość. Nie będę wymieniał dalej, polecam uważniejszą lekturę książki programowej z taką podpowiedzią: w tych 500 znakach, w których opisujemy projekty ukryte są informacje na ile każdy z nich się jeszcze dzieli. Bibliopolis na przykład to około 80 wydarzeń trwających cały rok i dłużej.

Wrocław słynie z wielu festiwali i imprez literackich. Odnosi się jednak wrażenie, że są one zatomizowane i często słabo wypromowane.  Ma pan pomysł jak to zmienić?

Mniejsi muszą się łączyć i uzupełniać. Więksi nie mogą sobie kraść pomysłów, tylko wspierać się promocyjnie. Wszyscy powinni dążyć do odnalezienia własnej tożsamości i nauczyć się dobitnie ją komunikować. Podobnie wszyscy muszą zdefiniować swojego odbiorcę i mu o tym głośno powiedzieć. I pracować cały rok. Festiwal to nie jest cel sam w sobie, tylko podsumowanie i konsumowanie efektów całorocznej pracy.

Jak pana zdaniem będzie wyglądało życie literackie Wrocławia po roku 2016? Co z tego pozostanie?

Rozumiem, że nie pyta pan o inwestycje. Jeśli chodzi o „to, co zostanie” po ESK, to trzeba wyraźnie powiedzieć: niezwykle złożonego procesu – a z tym mamy do czynienia – nie da się w stu procentach zaprogramować, przewidzieć, zadekretować. Zresztą kultura i sztuka jak mało które ludzkie aktywności dekretowania z samej swojej natury nie cierpią. Narzędzie zmiany, szczególnie takie, które się rodzi w długoletnim procesie, wymaga dobrze napisanej i bez przerwy korygowanej instrukcji obsługi. Pisarz instrukcji to osobny zawód. My się go musimy nauczyć dopiero i zostawić po 2016 maksymalnie spójną i atrakcyjną instrukcję dalszej obsługi procesu. Wtedy jest szansa, że ktoś będzie do tego wracał, zmieniał, poprawiał, unowocześniał.

A mniej ogólnie: na pewno zostanie ponad tysięczna grupa ludzi pracujących i współpracujących przy ESK ludzi i będzie to jedna z najlepiej przygotowanych małych armii profesjonalistów kultury w Europie. Już oni sami mogą stać się zarzewiem zmiany. Niepotrzebnie się ograniczam: staną się.

Jeśli chodzi o program literacki, pomijając portal literacki, który napiszą uczniowie, a do którego na prawach administratorów będą mieli dostęp wszyscy wrocławscy działacze książki, zostanie choćby wyjątkowy w skali kraju Wrocławski Program Wydawniczy i Dom Literatury, który przejmie obowiązki operatora długoletnich programów ESK i ŚŚK, współpracę z organizacjami międzynarodowymi i inne pomniejsze obowiązki, które pojawią się w trakcie realizacji zadań ESK i który obejmie opieką dotychczasowe działania miasta, jak choćby wydawnictwo Warstwy, czy Wrocławskie Targi Dobrych Książek. Proszę dodać do tego udział w sieci ICORN, światowy hymn książki, który powstanie we Wrocławiu, kilkadziesiąt własnych i kilkaset zainspirowanych przez nas lub dofinansowanych publikacji i tłumaczeń polskiej literatury. Multimedialne pomoce naukowe dla szkół, które powstaną w wyniku wystaw literackich czy budki z wierszami. Proszę dołączyć niemożliwe bez obu Stolic wzmocnienie literackich marek miasta, choćby nagród. Kontakty ogólnokrajowe, europejskie i światowe, do których po prostu by nie doszło, gdyby nie rozmach obu przedsięwzięć. To bardzo dużo. To więcej, niż wiele miast może sobie wymarzyć w znacznie dłuższej perspektywie. I naprawdę nie jest to wszystko, o czym miałbym ochotę powiedzieć. Tylko, żebyśmy umieli dobrze napisać instrukcje obsługi.

Irek Grin (ur. 1969) Pisarz, fotograf, wydawca, menedżer kultury. Autor pięciu powieści, wielu tekstów krytycznych, eseistycznych i publicystycznych. Jeden z ojców założycieli oraz prezes Stowarzyszenia Miłośników Kryminału i Powieści Sensacyjnej „Trup w szafie”. Wydawca w wydawnictwie EMG. Twórca i szef m.in . Bruno Schulz Festiwal i Międzynarodowego Festiwalu Kryminału Wrocław. Mieszka w Krakowie.