Niemiecki entuzjazm i laur dla Adama Zagajewskiego

 Ze znakomitym przyjęciem spotkała się  w prasie niemieckojęzycznej wydana kilka tygodni temu książka eseistyczna Adama Zagajewskiego  Die kleine Ewigkeit der Kunst. Tagebuch ohne Datum.  Polski pisarz został również tegorocznym laureatem przyznawanej eseistom Nagrody Heinricha Manna, która wręczona zostanie 27 marca w rocznicę urodzin patrona nagrody.

Dopiero teraz gdy trzymasz ją w dłoniach, zdajesz sobie sprawę, jak bardzo tęsknisz za takim książkami, które traktują sztukę poważnie,  ale z dozą wesołości, łączą głębię z ironią, żywiołowość z łagodnością,  (..). Taka książka sprawia, że ​​jesteś szczęśliwy – pisze w dzisiejszym Neue Züricher Zeitung felietonista tej gazety Andreas Breitenstein. W podobnym tonie utrzymane są recenzje w niemieckich gazetach.

Niemieckojęzyczni krytycy kładą głównie nacisk na to, co róźni eseistykę Adama Zagajewskiego od podobnych, ale w odróżnieniu od Die kleine Ewigkeit der Kunst, „skażonych postmodernizmem” książek pisanych przez zachodnich autorów, którzy beztrosko i równorzędnie traktują sprawy poważne i niepoważne. Adam Zagajewski przeciwstawia temu  ironicznemu postmodernizmowi potrzebę metafizyki.  Być może to kraj pochodzenia i historyczne doświadczenia sprawiają, że  urodzony w 1945 roku we Lwowie, a obecnie mieszkający w Krakowie, Adam Zagajewski jest w stanie tak skutecznie odłączyć się od tego, co nieważne – pisze w swoim dziejszym artykule Breitenstein. 

Die kleine Ewigkeit der Kunst. Tagebuch ohne Datum to wydana w Polsce w 2011 roku, nakładem Wydawnictwa a5, Lekka przesada (tytuł niemiecki odbiega od oryginału i brzmi: „Mała wieczność sztuki”).  Najbardziej autobiograficzna i osobista z książek Adama Zagajewskiego. Ma formę luźnych notatek. Stąd niemiecki podtytuł „dziennik bez dat”. Pisarz opowiada w niej o Lwowie, Krakowie, wspomina dzieciństwo. Pisze o spotkaniach z wybitnymi intelektualistami, swoich inspiracjach, przeklętych polskich problemach. O swoim życiu w Krakowie, Paryżu i Houston.Przedstawia nam swoich przyjaciół. Zachwyca muzyką.  Toczy intelektualne spory. Wszystko to zabarwione jest sporą dozą autoironii i ciepłym humorem. Książka ta zaskoczyła pewnie niejednego polskiego czytelnika, który uważał Zagajewskiego za twórcę „zamkniętego w wieży z kości słoniowej”.