Zachar Priliepin o Doniecku

 

Znany także w Polsce rosyjski pisarz Zachar Priliepin wrócił właśnie ze wschodniej Ukrainy (czy jak chcą moskiewskie gazety z Noworosji) gdzie wraz z muzykiem Saszą Skliarem zawiózł pomoc humanitarną.

Był w Doniecku i Ługańsku. Tygodnikowi „Argumienty i Fakty” udzielił wywiadu w którym mówił: „Sytuacja w Doniecku jest całkiem dobra. Jest światło, działa ogrzewanie. Ludzie tam normalnie zarabiają pieniądze, funkcjonuje administracja. Ługańsk, z kolei, jest ciemny i zimny. W hotelu, w którym nocowaliśmy nie działały kaloryfery, nie było też wody. Ludzie tam jednak bardzo pozytywnie reagowali na naszą pomoc. A to dlatego, że człowiek który nie ma możliwości zarabiania pieniędzy, u którego w domu nic nie działa, od razu, bardzo szybko ocenia sytuację, z moralnego punktu widzenia”.

Czy widział najemników z Unii Europejskiej? -pytał Priliepina dziennikarz. Pisarz odpowiadał: „Ich nie pokazują prostym śmiertelnikom, jakimi my jesteśmy. Ale chłopacy, których spotykaliśmy wspominali, że widzieli Włochów, przy zabitych znajdowano polskie paszporty. Wśród nich są także Serbowie, Hiszpanie, jest jeden Amerykanin, są emigranci z Rosji. Zabawne jest to, że wielu z nich nie zna języka rosyjskiego i im trzeba wyjaśniać wszystko na migi”.

Co sądzi o sankcjach? – „No i straciliśmy jabłka, łososia i hiszpańską szynkę, no i co z tego?”