Sołżenicyn o Ukrainie (w roku 2006)

 

Fragment wywiadu W.T. Trietiakowa z Aleksandrem Sołżencynem dla tygodnika „Wiadomości moskiewskie” (2006 rok).

W.T.: Jaki jest Pana stosunek do tego, co się dzieje na Ukrainie? W tym kontekście, jaki jest Pana stosunek do problemu rozczłonkowania narodu rosyjskiego (najbardziej podzielonego narodu we współczesnej Europie)? Czy Rosja powinna, jeśli nie politycznie, to przynajmniej intelektualnie, podnieść kwestię zjednoczenia ruskich i rosyjskich ziem w przypadku ewidentnego skierowania Ukrainy przez ukraińskie elity w stronę Unii Europejskiej i przede wszystkim w stronę NATO?

A.S.: Wydarzenia na Ukrainie, od momentu błędnie sformułowanych pytań podczas referendum w 1991 roku (już o tym mówiłem i pisałem), są stałą przyczyną mojego bólu i rozgoryczenia. Fanatyczne tłumienie i prześladowanie języka rosyjskiego (który w przeprowadzanych w przeszłości sondażach został uznany za ojczysty przez ponad 60% ludności na Ukrainie) jest po prostu bestialskim środkiem, skierowanym przeciwko perspektywom kulturalnym samej Ukrainy. Rozległe przestrzenie, które nigdy nie odnosiły się do historycznej Ukrainy, jak Noworosja, Krym i cały region południowo-wschodni, gwałtem zostały wcielone w skład współczesnego państwa ukraińskiego i orbitę jego polityki pożądliwie pragnącej przystąpienia do NATO. Za rządów Jelcyna ani jedno jego spotkanie z ukraińskimi prezydentami nie obyło się bez kapitulacji i ustępstw z jego strony. Wykorzenienie Floty Czarnomorskiej z Sewastopola (nigdy nawet za Chruszczowa nie ustąpiono Ukraińskiej SRR) jest prostacką złośliwą kpiną z całej rosyjskiej historii XIX i XX wieku. (Głos Rosji)

fot. wikimedia