Rosyjska niezmienna nuta

 

Minęło właśnie 186 lat od dnia urodzin rosyjskiego pisarza Lwa Tołstoja. Głos Rosji opublikował list-artykuł Lwa Tołstoja napisany w odpowiedzi na list Polki Stefanii Laudwen z Zakopanego, będący reakcją na artykuł Tołstoja „O przyłaczeniu Bośni i Hercegowiny do Austrii” (1909). Polka zarzucała Tołstojowi w liście, że nie wypowiedział się o „tych okrucieństwach i niesprawiedliwościach, których dokonano i których nadal dokonuje się wobec Polski”.

Miłościwa Pani!

Otrzymałem Pani list, w którym obwinia mnie Pani o to, że wypowiedziawszy swoją opinię o przyłaczeniu Bośni i Hercegowiny nic nie mówię o tych okrucieństwach i niesprawiedliwościach, które zostały dokonane i nadal dokonują się wobec Polski, między innymi oskarża mnie Pani i za jakoby przeze mnie wynalezioną myśl i filozofię niesprzeciwiania się złu przemocą, mówiąc, że ta nauka zgubiła i zgubi Rosję. Pisze Pani, że Skarga, Kochanowski, Kościuszko, Słowacki i Mickiewicz uczyli czego innego, uczyli walczyć, że tylko walka może zbawić Polskę.

Niedawno otrzymałem list od pewnego Hindusa, który innymi słowami wyraża tę samą myśl i ten sam strach oraz wstręt wobec nauki o niesprzeciwianiu się złu przemocą. Hindus ten przysłał mi wraz z listem także pismo „The Free Hindustan”, w którym w formie motta umieszczono słowa o tym, że walka przemocą z przemocą jest nie tylko dopuszczalna, ale i obowiązkowa, niesprzeciwienie się jej jest sprzeczne zarówno z pojęciami altruizmu, jak i egoizmu: „Non resistance hurts both altruism and egoism”. W piśmie wyrażono myśli podobne do tych, które wypowiada Pani. Te myśli wypowiadali także wszyscy walczący przeciwko uciśnieniu nie tylko narodów, ale i warstw społecznych. Wszyscy ze szczególną złością odnoszą się wobec nauki o niesprzeciwianiu się złu przemocą, jakby w tej nauce zawarta została główna przeszkoda na drodze do wyzwolenia ludzi.

<…>

Wiem, że myśl o tym, że tylko sprzeciwienie się złu przemocą może uratować zniewolonych przed niewolą, wydaje się ludziom naszych czasów do tego stopnia naiwną, niepasującą, że ludzie nie zadają sobie nawet trudu, aby zastanowić się nad nią, a tylko wzruszają ramionami, uśmiechają się na myśl o takim niepraktycznym, fantastycznym sposobie walki ze złem. Ja wiem o tym, a mimo to twierdzę, że wyzwolenie nie tylko Polaków, ale i wszystkich ludzi z niesprawiedliwości i cierpienia, na które teraz z takim uporem się uskarżają, może dokonać się tylko przez przyjęcie przez ludzi prawa miłości, niezgodnego z użyciem jakiejkolwiek przemocy wobec bliźniego, t.e. prawa niesprzeciwiania.

<…>

A przecież sprawa wydaje się być tak prostą i jasną, że aż wstyd wyjaśniać to, co jest tak oczywiste. Przecież jeśli polski naród został zniewolony i ugnieciony, a tak samo naród hinduski i inne zniewolone narody, jeśli tak samo zniewolone są warstwy robotnicze przez niewielką liczbę ludzi bogatych, to dokonują tego zniewolenia nie cesarze, królowie, ministrowie, generałowie, właściciele ziemscy, bogaci kupcy, bankierzy, tak samo, jak nie mogą dziesiątki ludzi, powiedzmy nawet tysiące, zniewolić miliony. Przecież dochodzi do zniewolenia tylko dlatego, że sami zniewoleni nie tylko daja się zniewolić, ale i uczestniczą w nim, płacąc ciemiężcom trybut, przychodząc do nich na stanowiska administracyjne, na służbę policyjną, wstępując do parlametów, które istnieją tylko po to, aby popierać istniejący ustrój, a co najważniejsze przemieniają się w bezwolne narzędzia do zabijania, wstępując do wojska.

<…>

Od najdawniejszych czasów jedni ludzie niewolili innych; jedne narody niewoliły inne. Zniewalając tych ludzi ciemiężcy, korzystając z dążenia wszystkich ludzi do stosowania przemocy dla własnych korzyści, utrzymali taki ustrój, czy raczej sam się tworzył taki ustrój, w którym zniewoleni, dążąc każdy do własnej korzyści, sami podtrzymywali i umacniali władzę ciemiężców.

Tak działo się we wszystkich zniewolonych narodach. Tak się działo i dzieje w Polsce, tak samo, jak dzieje się to w Indiach, gdzie dziesiątek kupców zniewolił dwustumilionowy, wysoko rozwinięty i oświecony naród i nadal trzyma go w niewoli. Tak samo dzieje się przy zniewoleniu robotników przez warstwy niepracujące. Dokonuje się takie zniewolenie tylko dlatego, że każdy poszczególny człowiek spośród zniewolonych nie wyznając zasady miłości, która nie dopuściłaby do jego udziału w zniewoleniu, mówi „jeśli nie ja, to ktoś inny” i bierze udział w przemocy. Czyni tak jeden, drugi i trzeci, a kończy się to tym, że są w rękach ciemiężców miliardy pieniędzy i wojsko, składające się ze zniewolonych.

I w takim ustroju społecznym, kiedy z jednej strony w rękach ciemiężców są miliardy pieniędzy, miliony wyszkolonych uzbrojonych wojsk i inercja, przyzwyczajenie ludzi do poddawania się władzom, a z drugiej strony jakoś zgromadzone grosze, będące 0,0001 spośród tych pieniędzy, które są w rękach przeciwników, jakieś setki, a choćby i tysiące niewyszkolonych, byle jak uzbrojonych ludzi; w takim ustroju społecznym zniewoleni, nie porzucając tej zasady przemocy, z powodu której zostali zniewoleni, tą samą przemocą, albo, co jeszcze zabawniejsze, przemowami oratorów w parlamentach, znajdujących się w pełni władz rządów, chcą walczyć z ciemiężcami i jako coś dziwnego, naiwnego i niepotrzebnego odrzucają ten jedyny środek, który wyzwoliłby ich tak samo, jak otwarte drzwi uwalniają więźniów.

A środek wiodący do wyzwolenia jest taki prosty:

„Wymagacie od nas bezpośredniego udziału w waszych złych i pełnych przemocy postępkach – powinni powiedzieć ludzie, którzy poznali ten środek i chcą wykorzystać go, – wymagacie od nas, abyśmy sami oddali wam część naszej pracy dla waszej przemocy nad innymi ludźmi i nad nami samymi. Bardzo żałujemy, że nie możemy spełnić waszego żądania, ale nie chcemy, wyznając zasadę miłości niedopuszczającą przemocy, nie możemy tego uczynić. Możecie siłą odebrać nam nasz majątek, możecie zabrać i nasze życie, ale dobrowolnie brać udział w waszych postępkach, sprzecznych z naszym rozumem, wiarą i korzyścią nie tyle nie chcemy, co absolutnie nie możemy. O tym, żebyśmy sami stali się zabójcami tych ludzi, których zechcecie, żebyśmy zabijali, nie może być mowy”. Wystarczy, żeby ludzie przyjęli taki punkt widzenia, a chrześcijanie naszych czasów nie mogą nie przyjąć tego zgodnego z uczuciami i rozumem punktu widzenia, aby jak domek z kart zawaliło się wszystko, co wydaje się takim wielkim i silnym – królestwo przemocy.

<…>

Odpowiedzi na Pani list udzieliłem powyżej: odpowiedź polega na tym, że wyzwolenie Polski, jak i wszystkich narodów i wszystkich zniewolonych ludzi zamyka się w jednym: w przyjęciu przez ludzi zasady miłości, w której zawiera się zasada niesprzeciwiania się i dlatego nie dopuszczającej ani przemocy, ani jakiegolwiek w nim udziału, za najwyższą zasadę.

Kreszyno,

8 września 1909 roku

Opublikowano w:

Tołstowskij Listok – Zaprieszczionnyj Tołstoj„, wydanie 5, Wydawnictwo „Press-Solo” i „Akademia”, Moskwa 1994

(za: Głos Rosji, fot. wikipedia)