Gdzie diabeł ludzi pali i monetę bije

Patrycja Spychalska o powieści Jáchyma Topola „Warsztat diabła”, kandydującej do Literackiej Europy Środkowej „Angelus”

Obóz zagłady – synonim okrucieństwa XX-wieku, totalitaryzmu i ludobójstwa może być obiektem pożądania. Co więcej, są ludzie z zazdrością  obserwujący jak Polacy kręcą interes w Auschwitz. Ba, gdyby tak przenieść te doświadczenia na inny grunt? Z Auschwitz się nie da, ale można skorzystać z „efektu” Terezina… Ponury żart? Nie. Tak właśnie główkuje jeden z bohaterów powieści Jáchyma Topola „Warsztat diabła”, która znalazła się na liście książek zgłoszonych w tym roku do Angelusa.

Żyjemy w czasach miłościwie panującej – królowej Informacji i cesarza, któremu imię Kapitał o przydomku „płynny i wirtualny”. Dostęp do informacji, know-how oraz pieniądze mogą decydować o wszystkim, także o historii i dawnych krzywdach. A tych  – m.in. dzięki „zasługom” XX wieku, jest sporo.

W czeskim Terezinie (miasto i twierdza), gdzie w latach 1941-45 naziści założyli obóz koncentracyjny głównie dla ludności żydowskiej (obóz nazywano też pokazowym, jak wspomina o tym choćby Simon Kuper w interesującej książce „Futbol w cieniu Holokaustu”),  tuż po wkroczeniu Armii Czerwonej w zbiorowej mogile żołnierze odnajdują żywą kobietę. Żołnierz, który ją ratuje, Czech z pochodzenia, zostaje jej mężem, po latach rodzi się im syn. Chłopak dorasta, a historie związane z obozem, śmiercią są częścią podwórkowej edukacji. Tu wszystko jest na kościach i popiołach. Żyje też wuj Lebo, który jako dziecko przeżył Zagładę. Kiedy matka naszego bohatera umiera, ten wdaje się w incydentalną awanturę z ojcem. Przepychają się na murach twierdzy i mężczyzna ginie. Narrator trafia zaś do komunistycznego więzienia. Cóż, tam odkrywa w sobie pewne zdolności – otóż jego obecność działa jak balsam na skazańców prowadzonych na egzekucję. W ten sposób chłopak staje się pomocnikiem kata. Kat jest szczególny, to prekursor zaawansowanej technologii i elektroniki stosowanych do uśmiercania ofiar.

Lata mijają, reżim upada, bohater wychodzi z więzienia. Cóż dalej robić, jak żyć? W sukurs przychodzi wuj Lebo. Świat się zmienił, a instytucjonalni uzurpatorzy zawłaszczyli obóz-pomnik, miasteczko chcą zaś zlikwidować. Kto zatem pomyśli o ludziach Terezina? O ich uczuciach i ich pamięci? Trzeba działać. I tak powstaje pomysł na efekt Terezina. W sam środek tego swoistego eksperymentu wpada dziwna para: kobieta i mężczyzna, oboje są z Białorusi. Szybko okazuje się, że interesuje ich – model biznesowy, komunikacyjny i historyczny. Chcą aby nasz bohater przeszczepił swoje know-how na grunt ich kraju, w końcu to na tych ziemiach diabeł miał swój warsztat, to tam zginęło najwięcej ludzi, a głupi kolorowy i syty świat w ogóle o tym nie pamięta. Czas to zmienić.

Nie można absolutnie powiedzieć, że wszystko co Topol zapisał na stronach „Warsztatu diabła” jest śmieszne. Oczywiście jest to rodzaj czarnego humoru – sam pomysł i konstrukcja powieści, ale Autorowi daleko od płochej zabawy. Jeśli nawet kreśli z ironią postaci bohaterów, to w ich pełnokrwistych sylwetkach można znaleźć wiele goryczy i złości za to co wydarzyło się w przeszłości. Z jednej strony „Warsztat diabła” podaje trop, w którym odnajdziemy sprzeciw wobec archiwizacji zbrodni – czyli zamienianiu pamięci w katalog historycznych opisów i gablot z uporządkowanymi przedmiotami po „po ofiarach”, do którego mają dostęp tylko „profesorowie”. Z drugiej strony, Topol pokazuje jak Zagłada zostaje poddana zjawisku konwergencji, gdzie różne porządki zaczynają się przenikać i budować nowe formy narracji, także te uboczne – jak handel, zysk, reklama. Groteskowym i pełnym grozy finałem jest białoruski epizod. Docierając tam gdzie diabeł miał swój warsztat, wszystko zostaje wyciągnięte na wierzch. Jakby to z czym mieliśmy do czynienia wcześniej było tylko połataną karoserią litościwie zasłaniającą właściwy obraz. Pejzaż na którego kontemplację już mało kto ma ochotę.

„Warsztat diabła” to bardzo dobra książka. Świetny (i gorzki jak cała reszta) jest fragment dywagacji na temat kto/co jest Europą Wschodnią? Cudowna sztuka wyparcia powoduje, że ten Wschód zostaje przerzucony ciągle gdzieś dalej, a kiedy już dotrzecie do Władywostoku odpowiedzą wam: jak Wschód? Tu jest prawdziwy koniec Zachodu. Można to potraktować metaforycznie. Czemu nie.

Jáchym Topol „Warsztat diabła”, przekład Leszek Engelking, WAB 2013