Dziwne przypadki literackie

Piotr Kępiński o Grocholi, Gazecie Wyborczej i zarabianiu pieniędzy 

W sobotniej Gazecie Wyborczej (10-11 maja 2014) wywiad z Katarzyną Grocholą. Dziennikarka Dorota Wodecka pyta: Sprzedała pani cztery miliony książek. Pewność, jakiej opowieści potrzebuje czytelnik, by ją kupić, ułatwia pisanie? Grochola odpowiada: Nie muszę kalkulować, co pisać, żeby się sprzedało. I znowu dziennikarka: Trudno mi uwierzyć, że nie myśli pani o tym. Wielu z nas głowi się, jak zarobić.

Grochola niezbita z tropu kontynuuje: Zarabiam na pisaniu, ale to nie ma nic wspólnego z pisaniem dla pieniędzy. Za książkę o wróżbach oferowano mi 400 tys. złotych. Za kucharską 200 tys. zaliczki. Miałam dać tylko swoje nazwisko, wróżby i przepisy napisałby za mnie ktoś inny.

Dziennikarka nie pyta Grocholi co ma piernik do wiatraka, jak ma się firmowanie własnym nazwiskiem książek kucharskich do pisania popularnych powieści. Ma z tego wynikać, że Grochola pisze ważne książki? Że kasa nie jest istotna? Że zarabia za mało? Że książki kucharskie są gorsze od popularnych powieści? A gdyby Grochola pisała tylko dla pieniędzy? To co w tym złego? Czy wyrzucamy Gazecie Wyborczej, że utrzymuje się z pieniędzy czytelników? I im schlebia, i to bardzo często? Chyba, nie…

Wydaje się, że Wyborcza zrobiła wywiad z najbardziej docenianą pisarką wysokonakładową po to tylko by zrealizować postulat autorów głośnego przed paroma miesiącami listu w obronie literatury popularnej w Polsce. Bo podobno tej literatury nie ma w gazetach i tygodnikach. No to mamy. I figa z tego wyszła. Nic ciekawego. Grochola z kapustą chciałoby się powiedzieć. Autorka niespecjalnie się wysila. Opowiada banały, zarzeka się, że w jej powieściach pojawiają się homoseksualiści, twierdzi że literatura winna promować dobro (co to?), nie zapomina nawet o Bogu.

Ale to tylko bardzo pobieżne wnioski. Bo gdyby się przyjrzeć tej rozmowie z innej perspektywy okaże się, że Grochola była sprytniejsza niż Wyborcza. Dała jasny i prosty przekaz dla swoich czytelników: jestem zrozumiała jak moje książki, was czytelników traktuję poważnie, nie piszę, żeby nabierać kogoś na kasę, nie jestem cyniczna, jestem inteligentna, mam swoją przeszłość i wartości, może i patrzę na świat banalnie ale tak patrzy większość z nas. Zatem: jestem jedną z was, różnię się tylko tym, że potrafię pisać. To wszystko.

I w tym jest szczera. Grochola vs Wyborcza: 1:0. Ewidentnie.