Rumuńskie choroby ducha i ciała

„Zabliźnione serca” Maxa Blechera to podróż do świata widzianego z perspektywy choroby, a dokładnie – oczami chorego człowieka. O tym jak „kwestia choroby” stawała się niejednokrotnie ważkim przyczynkiem dla twórczych poszukiwań, ale też i dramatycznych decyzji  rumuńskich pisarzy, poetów i filozofów pisze Patrycja Spychalska

„Zabliźnione serca” ukazały się w 1937 r. – rok przed śmiercią Maxa Blechera. Interesujące, że mimo długiej cezury czasowej, przekaz kondensujący się w krótkich, odartych z emocjonalności zdaniach, stanowi nie tylko wykładnię egzystencjalizmu w formie instant, ale tworzy też aktualny komentarz do „inności” człowieka chorego. Blecher doświadczony, a w końcu pokonany przez chorobę, odnalazł w niej perspektywę dla opisu mikro-świata ludzi chorych. Czy jednak ich wzajemne relacje odbiegają od tych zarezerwowanych dla świata ludzi zdrowych? Z jednej strony tak, bo np. opisy kiedy bohater książki obserwuje powóz prowadzony przez chorego na gruźlicę kości pacjenta (na leżąco) lub scena miłosnych uniesień pomiędzy parą uwięzioną w gorsetach z gipsu, sprawiają że możemy zakrzyknąć: cholera, ależ to niewykonalne! Ale z drugiej strony, czy nie bywa tak, że okoliczności wymagają od nas natychmiastowej zmiany i dostosowania się do nowych warunków? W współczesnym świecie nieustających zmian, to wcale nierzadka sytuacja. Inna rzecz – opisane przez Blechera celebrowanie stanu choroby przez poszczególnych pacjentów przywodzi na myśl obdarzenie wyjątkowym atrybutem. Świat sanatorium i całego miasteczka, które jest uzdrowiskiem to przestrzeń dla ludzi celebrujących swą wyjątkowość. Czasem tak bardzo, że nawet po wyleczeniu (rzadkim) pacjenci decydują się w nim pozostać.

Choroby ducha

 Choroba stała się też punktem wyjścia dla filozoficznej koncepcji Constantina Noicy. Ten rumuński filozof, towarzysz Eliadego, Ciorana, znajomy Eugèna Ionesco należy do pokolenia, które po pierwszej wojnie światowej próbowało na nowo zdefiniować rumuńską kulturę i rolę Rumunii w Europie. Wymieniona trójka bohaterów (Noica, Eliade i Cioran) związała się, m.in w wyniku fascynacji teoriami Nae Ionescu (o którego działalności i poglądach można przeczytać m.in. w  książce autorstwa Alexandry Laignel-Lavastine pt. „Cioran, Eliade, Ionesco: o zapominaniu faszyzmu”), z mistyczno- nacjonalistycznym ruchem Legionowym i jego przywódcą Corneliu Zelea Codreanu.

W przeciwieństwie do Eliadego i Ciorana, Noica nie wyjechał na emigrację, więc po zakończeniu II wojny światowej trafił pod lupę nowej, komunistycznej władzy. Za fascynację Legionem i związkami z Żelazną Gwardią zapłacił kilkuletnią odsiadką w więzieniu. Noica wyszedł na wolność pozbawiony uzębienia, ale z nową misją. Pozostając na marginesie oficjalnego życia w komunistycznej Rumunii, wybrał samotnię w górskiej miejscowości Paltinişu, gdzie zajął się oddolnym wypracowaniem modelu wychowania humanistycznego. Wraz z wąską grupą swoich słuchaczy pracował np. nad przekładami M. Heideggera (teksty Heideggera ukazały się w języku rumuńskim wcześniej niż w polskim przekładzie), motywował ich do samokształcenia oraz pracy nad własnymi koncepcjami. Model Noicy można uznać za innowacyjne rozwiązania z zakresu tutoringu. O Noice i jego grupie (męskiej, kobiet w kręgu intelektualnym Noicy nie było) opowiada świetna książka Gabriela Liiceanu pt. „Dziennik z  Paltinişu”. Liiceanu, wychowanek Noicy, opisał w formie dziennika zapis spotkań z filozofem oraz innych wolnych słuchaczy. Jak się okazuje Noica był nie tylko przewodnikiem po świecie filozofii i literatury, ale też niezłym coachem, co tak przedstawia Liiceanu:

Piątek, 28 września 1979

Dziś rano użalałem się przed Noicą na dręczącą mnie psychiczną blokadę. „Gdy ci jakoś nie idzie z myśleniem – rzekł – powinieneś wspiąć się na wzgórze. Przeszkodę wewnętrzną likwidujesz, tworząc sobie zewnętrzną”.

/s 116; „Dziennik z  Paltinişu”, Sejny 2001/

Wróćmy jednak do kwestii choroby.  Noica w swych pismach filozoficznych był admiratorem kultury. W książce „Sześć chorób ducha współczesnego” pisze we wstępie, że oprócz chorób somatycznych i psychicznych istnieją też choroby wyższego porządku – ducha (choroby ontyczne). I tak, stan choroby, w którym odczuwamy udrękę i bunt może stać się formą człowieczej afirmacji (Noika zabiera czytelnika w podróż po zakamarkach zamieszkałych przez 6 chorób: katholitis /powodowana niedostatkiem tego co powszechne, a co można podsumować: dlaczego tak się miotasz?/, todetitis /powodowana niedostatkiem jednostkowości, czyli chcę być i chcę widzieć świat który jest/, horetitis /w postaci ostrej genialne samozaślepienie/, ahorecja /powodowana przenikliwością, rodzi się jako następstwo porywu ducha i wiedzie do rozjaśnienia świadomości/, atodecja /chroba kultury – odrzucenie indywidualności, śledzenie sensu ogólnego/, akatholia /choroba cywilizacji – odrzucenie ogólności, czyli raduj się faktami/). Człowiek zarażony tymi chorobami, to zdaniem Noicy – człowiek w rzeczy samej. Noica śledzi swojego chorego bohatera w literaturze: u Goethego, Tołstoja, Balzaka, Fichtego, Cervantesa…

Chore nosorożce

 Być może mamy do czynienia z tragiczną przemianą, ale nosorożce Eugèna Ionesco to osobniki również dotknięte chorobą. Zanim nosorożec wkroczył na deski teatrów, materializując się z kart dramatu Ionesco, jego wirus przetoczył się po ulicach i mansardach przedwojennego Bukaresztu, zainfekował też szerokie masy innych mieszkańców Europy. Ta choroba nie ominęła nawet  Eliadego czy Ciorana jak i wspomnianego wcześniej Noicy. Nosorożce w rumuńskim dwudziestoleciu międzywojennym to przede wszystkim  zwolennicy i członkowie Żelaznej Gwardii. Oprócz Ionecso, który krytycznie odnosił się do „gorączki” swoich przyjaciół warto przypomnieć nazwisko innego interesującego pisarza – Mihaila Sebastiana, którego „Dziennik 1935-1944” został wydany w Polsce w 2006 r. Sebastian, krok po kroku, opisuje zmiany jakie obserwuje w poglądach swoich kolegów oraz ich zaangażowanie w faszyzujące i antysemickie teorie. Przedstawia rezygnację jednostki z własnej krytycznej postawy na rzecz zbiorowej „misji”.

Twórczość M. Sebastiana stanowi odniesienie dla Normana Manei, rumuńskiego pisarza i emigranta mieszkającego w Nowym Jorku (jego książka „Powrót chuligana” znalazła się w finale Nagrody Angelus w 2010 r.). W jego twórczości motyw choroby pojawia się w powieści „Kryjówka”, skonstruowanej na podobieństwo labiryntu, w którym zagadka opozycji sacrum i profanum (jako dyskusja z teorią Eliadego) łączy się z literackimi motywami z twórczości Jorge Luisa Borgesa. Cierpiący bohater „Kryjówki” wędruje po swojej przeszłości, wplątuje się w scenariusz życia innych, a poszarpaną sekwencyjną narrację przeplatają sceny konsultacji lekarskich i zabiegów medycznych oraz obdarty z sentymentów zapis niemocy własnego ciała i umysłu.

Nawet kochankowie nie przeżyją

Choroba i „gorączka” nie oszczędziła także znanego rumuńskiego poety i romantyka Mihaia Eminescu. Ten XIX- wieczny idol rumuńskiej poezji i bohater młodych rumuńskich nacjonalistów z okresu 20-lecia międzywojennego, nie wiódł bynajmniej życia ascety i posągowego wieszcza. Intrygującym etapem burzliwego życia Eminescu jest spotkanie, a następnie romans z poetką Veronicą Micle (Eminescu był już wówczas żonaty). Gorący związek jaki połączył parę zaowocował cyklem wierszy (choć twórczość Micle akurat nie doczekała się przekładu na język polski, więc pozostaje lektura w języku rumuńskim lub angielskie przekłady). Jak się okazuje relacja kochanków zyskała też wymiar dyskusji intelektualnej. Listy z lat 1879-1882 stanowiące intymny szkic do portretu pary zostały wydane w 2000 r. przez wydawnictwo POLIROM (w publikacji znalazły się 93 listy autorstwa Eminescu i 15 odpowiedzi Micle. Korespondencja nie została wydana w Polsce) i stały się wówczas gorącym tematem dyskusji rumuńskich krytyków literackich i nie tylko.

Romans słynnego poety i znanej poetki znalazł dramatyczny finał. Eminescu zmarł w 1889 r.,  chorował na psychozę maniakalno depresyjną, cierpiał na syfilis, a także był uzależniony od alkoholu. Zaś Micle po śmierci Eminescu zamknęła się w monastyrze Văratec gdzie zmarła po zażyciu arszeniku w tym samym roku. Parafrazując tytuł filmu Jima Jarmusha –  nawet kochankowie nie przeżyją, jednak ciągle pozostaje po nich ich twórczość.

Rumuni nie mają Havla, ale…

 Lucian Boia, rumuński historyk, w swojej książce „Rumuni: świadomość, mity, historia” (Kraków, 2003) pisząc o micie pisarza w czasach reżimu Ceausescu przytacza przykład powieści Marina Predy „Najukochańszy z ziemian” (1980). Boia zauważa, że nawet ta powieść będąca krytyką lat 50. i reżimu Gheorhiu-Deja mieści się w granicach dozwolonych przez reżim komunistyczny. Kiedy ukazała się była sensacją, a jednak sensacją tolerowaną. Boia podsumowuje: Rumuni nie mają Sołżenicyna, nie mają Havla. To prawda, ale mają za to Sebastiana, Blechera i wielu innych, których warto poznać z całym ich dramatycznym, a czasem kontrowersyjnym i interesującym bagażem.

Ps. Krótki przewodnik po prozie i poezji rumuńskiej stanowi wydanie nr 1-2/2000 Literatury na Świecie, gdzie znalazły się przykłady twórczości takich twórców jak: Paul Georgescu, Norman Manea, Marina Marin, Simona Popescu czy Mircea Cărtărescu.